Niedawno, zupełnie przez przypadek, natknęłam się w sieci na tekst właśnie na ten temat. Nie ukrywam, że po przeczytaniu tego artykułu, temat chodził mi dość długo po głowie, bo tak jak dziewczyny napisały w komentarzach, temat został potraktowany bardzo powierzchownie, żeby nie użyć słowa prymitywnie. A to jest bardzo trudny temat. Czytaj dalej
Archiwa tagu: rak piersi
Gerlach w Tatrach Słowackich – 2655 m.n.p.m.
Moim kolejnym wyzwaniem były Tatry Słowackie i wyprawa na Gerlach – 2655 m.n.p.m. Pojechałam tam z fantastycznymi dziewczynami Kasią i Ewą z Fundacji Pokonaj Raka. Wyprawa była organizowana już od dawna, a ja dołączyłam do niej trochę na wariata. Czytaj dalej
W życiu nic nie jest nam dane na stałe……..
To brzmi jak takie trochę filozoficzne stwierdzenie, ale jak się nad tym trochę głębiej zastanowić….
Niedawno dostałam do przeczytania książkę Reginy Brett – „Bóg nigdy nie mruga. 50 lekcji na trudniejsze chwile w życiu”. Zwykle tak trochę sceptycznie podchodzę do tego typu lektur, ale przeczytałam wstęp. I dalej już poszło samo. Czytaj dalej
Kiedy biegamy? – czyli do zobaczenia na trasie!
Jeszcze w trakcie chemii obiecałam sobie że jak tylko będę mogła to idę biegać. I dotrzymałam słowa. A o ile dobrze pamiętam, to jeszcze przed moją operacją umówiliśmy się z Michałem że pobiegniemy na jesieni maraton. Czytaj dalej
Kiedyś byłam blondynką, czyli o tym co straciłam razem z włosami.
Znowu taka moja refleksja, takie moje przemyślenia jeszcze z czasów chemii i leczenia. Czy w tym naszym życiu codziennym, w tej pogoni za własnym ogonem, w tym pędzie w którym żyjemy mamy choć trochę czasu nad zastanowieniem się nad jego sensem? Zwykle wstajemy rano i wchodzimy w kierat, bo tyle jeszcze trzeba zrobić. Refleksja zwykle przychodzi gdy staje się coś złego, coś tracimy, ktoś odchodzi. Czytaj dalej
Moje wyzwanie – WYSOKIE TATRY
Postanowiłam zrobić coś dla siebie i w połowie lipca pojechałam w Tatry – pochodzić po górach. To był mój kolejny pomysł do zrealizowania – po założeniu bloga.
Wymyśliłam te Tatry jeszcze w styczniu, jeszcze w trakcie chemii. Czytaj dalej
Rak + zwolnienie = …… praca ????
Reakcje na pasożyta mogą być bardzo różne. Różne historie słyszałam od różnych ludzi. Różne historie czytałam. Każda historia jest inna, nie ma dwóch takich samych. Ja piszę moją własną historię…….. Czytaj dalej
„MAM RAKA” – czyli o reakcji innych na newsa o pasożycie.
To trudny temat ale trzeba o tym napisać. Bo tak naprawdę jeżeli usłyszymy od kogoś takiego newsa to nie bardzo wiadomo jak się zachować. A reakcje są bardzo różne; płacz, niedowierzanie (jak to TY !!!! to nie możliwe), zdziwienie, złość, czy po prostu pytanie – jak ci mogę pomóc – ale to rzadziej. Takie pytania padały raczej w trakcie leczenia. Czytaj dalej
Leczenia ciąg dalszy – naświetlania i….. powrót do biegania.
Pierwszy raz wyszłam z domu żeby pobiegać równo dwa tygodnie po operacji. Chociaż raczej to nie było bieganie, tylko truchtanie. Taki powolny 3-kilometrowy truchcik. Inni chodzą z kijkami, ja chodzić nie umiem, tym bardziej chodzić z kijkami. Wolę potruchtać. Bez kijków. Było mi bardzo ciężko. Byłam bardzo słaba. Zrobiłam trzy pętelki wokół mojego osiedla, tak na wszelki wypadek, gdybym musiała zrezygnować, gdyby zabrakło mi sił. Biegałam tak co dwa – trzy dni przez ponad trzy tygodnie. Dopiero po miesiącu odważyłam się pobiec kawałek moją stałą trasą. Też tylko 3 kilometry. Czytaj dalej
Rok życia z pasożytem – badania, chemia i operacja.
Mam koleżankę, która twierdzi że jestem zadaniowcem – cokolwiek to znaczy. Ona rozumie to tak, że mam do zrealizowania cel i po prostu to robię. A potem następny i następny. I pewnie coś w tym jest bo przez cały poprzedni roku dokładnie tak funkcjonowałam. Od badania do badania, od chemii do chemii, potem operacja, kolejne wizyty u lekarzy, naświetlania, kolejne badania…… Po prostu odhaczałam kolejne wykonane zadania i koncentrowałam się na następnych. Czytaj dalej