Gosia …… nie potrafię się z Tobą pożegnać ……..

Wielokrotnie pisałam już o tym, że od wielu lat, śmierć jest nieodzowną częścią mojego życia i że powinnam się na nią trochę uodpornić. W ciągu ostatnich lat zabrała moich rodziców i wiele bliskich mi osób – tych z mojej najbliższej rodziny i również z tej dalszej. Zabrała wielu moich znajomych, przyjaciół, wiele osób które po prostu znałam, z którymi spotykałam się na co dzień, z którymi pracowałam, żeglowałam, imprezowałam i piłam piwo. 

Tylko czy na śmierć można się choć w najmniejszym stopniu uodpornić? Każda śmierć zostawia w nas ślad na długie lata, a może już na zawsze. Fakt, że po jakimś czasie ten ból trochę mija, ale wydaje mi się że wraz z upływem czasu, ból po stracie nigdy nie mija na zawsze.

Co roku odchodzą również bliskie mi osoby onkologiczne, bo ten nasz pasożyt potrafi być bardzo zdradliwy. W lutym odeszła Ania z którą kiedyś żeglowałam i która nie miała jeszcze trzydziestki i szmat życia przed sobą.

W czwartek odeszła Gosia…….

Tylko tak się zastanawiam, czy Gosia tak na prawdę odeszła, bo do mnie to nie dociera i chyba jeszcze przez długi czas nie przyjmę tego do wiadomości. Im dłużej o tym myślę, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że Gosia zostanie już ze mną na zawsze. Zostanie w moim sercu, w moich myślach, w mojej pamięci. Miałyśmy jeszcze tyle planów, miałyśmy zrobić jeszcze tyle rzeczy. W zeszłym tygodniu umówiłyśmy się że musimy się wreszcie spotkać tak na dłużej i pogadać, bo ostatni miesiąc był dla Gosi bardzo trudny „czasowo” i gadałyśmy tylko przez telefon. Nie zdążyłyśmy …. W lipcu miał być rejs po Jezioraku, miałyśmy jechać do Ady do Danii żeby pożeglować na Cleo, w październiku miałyśmy jechać na „Próchno i Rdzę” na Zatokę, miałam też zabrać Gosię w góry, bo chciała zobaczyć kwitnące krokusy i obiecałam jej jeszcze wiele rzeczy które miałyśmy zrobić razem i kompletnie do mnie nie trafia że już tego nie zrobimy.

Znałam Gosię krótko, bo tylko sześć lat z kawałkiem, ale to były bardzo intensywne lata. Zrobiłyśmy przez ten czas mnóstwo fantastycznych rzeczy, odwiedziłyśmy mnóstwo niesamowitych miejsc, poznałyśmy wielu wspaniałych ludzi, cumowałyśmy różnymi jachtami w różnych marinach, przetrwałyśmy kilka ostrych sztormów, wiele raz cierpiałyśmy na chorobę morską, zjadłyśmy wiele kawałków ryby z kaszą jaglaną, a na morzu wypiłyśmy setki kisielków, skonsumowałyśmy sporo eksperymentalnych deserków Gosi, że o naszych domowych nalewkach już nie wspomnę. Zawsze razem stawałyśmy do żagli w różnych porach dnia i nocy, ciągnęłyśmy wspólnie szoty, zmieniałyśmy nie przy sterze, pomagałyśmy sobie przy cumowaniu i klarowaniu cum, a jak była taka potrzeba to biegałyśmy z odbijaczami. Na naszych wyjazdach zwykle spałyśmy razem, a jak byłyśmy na jachcie, to w naszej koi rufowej zawsze był pieprznik i wszystko było dokładnie przemieszane, bo nosiłyśmy te same ubrania (bez sensu było moczyć kolejne, więc jak jedna z nas zeszła z pokładu, to druga zakładała to co ta pierwsza zdjęła) i rozumiałyśmy się bez słów, choć Gosia mówiła stanowczo więcej niż ja.

Wiedziałyśmy że zawsze możemy do siebie zadzwonić z każdą sprawą, bo zawsze miałyśmy dla siebie czas i zawsze mogłyśmy na sobie polegać. Wiele razy o bardzo różnych porach jechałam do Gosi, bo któraś z nas natychmiast i właśnie w tej chwili poczuła potrzebę pogadania czy posiedzenia razem. A jak już do Niej dojechałam, to zawsze dostałam jakiś nowy specjał kulinarny wyprodukowany przez Gosię, bo Ona w kuchni była Mistrzynią.

Nie potrafię sobie wyobrazić, że już tego nie będzie i tak na prawdę to wcale nie chcę tak myśleć, bo Gosia nadal będzie ze mną być. Widziałam się Gosią krótki czas przed Jej odejściem i obiecałam Jej wtedy że zabiorę Ją ze sobą we wszystkie miejsca na świecie w które pojadę i że pokarzę Jej te wszystkie miejsca które chciała jeszcze zobaczyć, i które miałyśmy odwiedzić razem. I zrobię wszystko żeby zrealizować choć część Jej marzeń i planów.

I myślę, że Gosia właśnie tego by chciała, a zostając w naszych sercach i w naszych myślach – Gosia zawsze będzie z nami, bo o Gosi po prostu nie da się zapomnieć.

Zdjęcia zrobiłam na Solanusie w lipcu 2018r. Taką Gosię zapamiętajcie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *