O tym jak ważne jest bycie wśród ludzi w trakcie choroby…….

Tak sobie myślę, że już wielokrotnie na ten temat pisałam. Gdzieś tam przy okazji ten temat się pojawiał. O tym, że nie wolno zostawiać ludzi samych z ich rakiem, o tym, że trzeba dawać takim ludziom wsparcie, pokazywać że są potrzebni, że mają jeszcze coś do zrobienia. Czy wreszcie o tym że tacy ludzie powinni mieć jakieś zajęcie, Czytaj dalej

Mastektomia prewencyjna – fanaberia?, głupota?, czy po prostu trzeźwe myślenie?

Od kilku dni Angelina Jolie i jej jajniki są wszędzie, a może raczej powinnam napisać brak jej jajników. Zwykle staram się odcinać od takiej jałowej dyskusji, bo to że ktoś sobie coś wycina, przycina, modeluje czy poprawia to jego prywatna sprawa i wara innym od oceniania takich decyzji. Czytaj dalej

5 marzec to dla mnie data szczególna……

5 marzec to dla mnie data szczególna. 5 marzec 2014 roku był pierwszym i ostatnim dniem mojego życia. Ostatnim dniem starego życia. Pierwszym dniem mojego nowego życia. Życia z pasożytem. Życia po pasożycie. Życia po operacji. Bo 5 marca 2014 był dniem mojej operacji. Czytaj dalej

DZIŚ, TU I TERAZ – CZYLI CHWILO TRWAJ…..

Gdzieś tak w połowie mojej chemii poznałam na Wawelskiej pewną bardzo miłą starszą Panią, której imienia – aż wstyd się przyznać – nie pamiętam. Kilka razy leżałyśmy na łóżkach obok, a potem spotykałyśmy się w przychodni przyszpitalnej. Nigdy wcześniej nie spotkałam tak pogodnej i ciepłej kobiety po tak trudnych przejściach z pasożytem. Czytaj dalej

O ukrytych talentach i innych pasjach, czyli co dobrego może z nas wyciągnąć pasożyt.

Długo myślałam nad tytułem tego tekstu, bo żaden mi nie odpowiadał, a jak już wymyśliłam tytuł, to teraz nie wiem od czego zacząć. Bo to taki temat pewnie trochę lajtowy i może nie za bardzo warty pisania o nim, ale dla ludzi z rakiem czy „po” raku nabiera trochę innej wartości. Może zacznę od tego że w każdym z nas drzemią jakieś ukryte talenty, tylko zwykle nie mamy czasu aby je w sobie odkryć. Czytaj dalej

Już nic nie muszę – czyli o tym w jaki sposób pasożyt zmienia punkt widzenia.

Od kiedy pamiętam zawsze wszystko MUSIAŁAM zrobić. Musiałam wstać rano, musiałam odwieźć dzieci do szkoły, musiałam iść do pracy, musiałam zrobić zakupy, wykonać dziesiątki telefonów, coś załatwić, gdzieś pojechać, z kimś się spotkać, porozmawiać, wysłać maile, zapłacić rachunki, przypilnować żeby dzieci nie chodziły brudne, itd….. itp….. Czytaj dalej

W życiu nic nie jest nam dane na stałe……..

To brzmi jak takie trochę filozoficzne stwierdzenie, ale jak się nad tym trochę głębiej zastanowić….

Niedawno dostałam do przeczytania książkę Reginy Brett – „Bóg nigdy nie mruga. 50 lekcji na trudniejsze chwile w życiu”. Zwykle tak trochę sceptycznie podchodzę do tego typu lektur, ale przeczytałam wstęp. I dalej już poszło samo. Czytaj dalej

Kiedyś byłam blondynką, czyli o tym co straciłam razem z włosami.

Znowu taka moja refleksja, takie moje przemyślenia jeszcze z czasów chemii i leczenia. Czy w tym naszym życiu codziennym, w tej pogoni za własnym ogonem, w tym pędzie w którym żyjemy mamy choć trochę czasu nad zastanowieniem się nad jego sensem? Zwykle wstajemy rano i wchodzimy w kierat, bo tyle jeszcze trzeba zrobić. Refleksja zwykle przychodzi gdy staje się coś złego, coś tracimy, ktoś odchodzi. Czytaj dalej