….. bo nie miałam najmniejszych wątpliwości że tak trzeba, bo widziałam zbyt dużo ludzi zakażonych koronawirlsem w moim najbliższym otoczeniu i widziałam jak ciężko niektórzy z nich tego covid’a przechodzą, bo słyszę co mówią o swoich ciężko chorych i umierających pacjentach moi przyjaciele lekarze, których oddziały zostały przekształcone w oddziały covidowe, bo ciągle słyszę że ktoś ma wynik pozytywny i widzę co się dzieje wokół mnie i wśród moich znajomych, których posiadam dość znaczną ilość, bo widzę powikłania po-covidowe wśród stosunkowo młodych ludzi i widzę jakie piętno zostawia w nich przebyta choroba, bo chciałabym chronić swoich najbliższych, a mam w najbliższej rodzinie osoby starsze i nie chciałabym dowiedzieć się że są covid – pozytywni, bo ja coś przytargałam z pracy i wreszcie dlatego że jestem trzeźwo myślącą i bardzo pragmatyczną osobą wierzącą w medycynę i w jej rozwój.
Archiwa tagu: szpital
W jaki sposób zostałam cudownie ozdrowiona …………
…….. przez szacowny zespół do spraw orzekania o niepełnosprawności. Bo ja od ponad roku już jestem całkowicie zdrowa (przynajmniej wg tych pań które zasiadały w komisji). Nic to że ani cycek mi nie odrósł, ani węzły chłonne, nic to że cały czas jestem pacjentką onkologiczną i jestem pod opieką poradni, nic to że przez te wszystkie lata pojawiły mi się kolejne problemy zdrowotne i jestem pod opieką kolejnych specjalistów. To nie ma żadnego znaczenia. Dla zespołu orzekającego ważne jest że dobrze wyglądam i że pracuję. I tyle.
Ale po kolei.
Ile kosztuje reklama Fundacji Nasze Dzieci? I po co ona jest? I dlaczego tych wydatków nie możnaby spożytkować w bardziej potrzebny sposób?
Od jakiegoś czasu widzę tę reklamę wszędzie. W różnej postaci, ale jest na każdej ulicy. W tym tygodniu niedaleko miejsca gdzie mieszkam na 500 metrowym odcinku ulicy zobaczyłam 6 bilbordów jeden po drugim, a dziś na dojazdówce do Makro w Ząbkach na 200 metrowej ulicy naliczyłam ich 5. No i tutaj pojawia się pytanie – kto za to płaci? Czy jest to jakaś kampania społeczna? Darmowa? Raczej nie sądzę bo darmowe bilbordy pojawiają się na krótko, a te wiszą już od dobrych kilku tygodni i to w zmiennej formie. Jakie są koszty takiej reklamy?
Pacjencie …………………………….. umieraj w ciszy …………………………..
…………… bo rządzący naszym krajem mają cię w głębokiej dupie …….
Że za ostro? Za bardzo dosadnie? sorry ale nie znajduję kulturalnych słów, żeby opisać to co się dzieje w nasze rodzimej onkologii. Z jednej strony rządzący naszym krajem wygaszają peany o tym jaka to świetlana przyszłość przed nią, a z drugiej, słucham lekarzy specjalistów, lekarzy onkologów, którzy na faktach pokazują, że polska onkologia to równia pochyła w dół. Czytaj dalej
MY NIEPEŁNOSPRAWNI ……
Patrzę sobie od jakiegoś czasu na świat który nas otacza i zastanawiam się do czego jeszcze można się posunąć ignorując czy bagatelizując ludzi niepełnosprawnych żyjących w naszym społeczeństwie, żyjących wśród nas. Czy mam prawo wypowiadać się w tej kwestii? Otóż po głębszej analizie, doszłam do wniosku że tak. Dlaczego? Od kilku lat obracam się w środowisku ludzi onkologicznych i w większości są to ludzie niepełnosprawni, więc sporo z nich znam osobiście. Znam ich problemy i trudy codziennego życia. A poza tym, no cóż – sama jestem osobą niepełnosprawną, posiadającą orzeczenie o niepełnosprawności. I choć patrząc na mnie z boku, ani na pierwszy, ani na drugi rzut oka tej mojej niepełnosprawności nie widać, faktem jest że nie jestem osobą w pełni sprawną. Ja to nazywam po swojemu i mówię że jestem sprawna inaczej – cokolwiek to znaczy. A co to znaczy tak naprawdę? tak szczerze, to wiedzą to tylko ci, którzy z tą niepełnosprawnością żyją na co dzień.
Po ponad czterech latach mojego życia „po raku” mogę coś na ten temat powiedzieć.
Cycki – czyli ziemia niczyja ………..
Dokładnie takie zdanie usłyszałam od pewnej pani doktor. Zresztą nie byle jakiej pani doktor. Pani doktor jest lekarzem – chirurgiem – onkologiem i pracuje w jednym z lepszych warszawskich szpitali, a zdanie powyższe zostało wypowiedziane właśnie w tym szpitalu na konferencji poświęconej profilaktyce raka piersi. Czytaj dalej
Pacjencie ……. lecz się sam……..
Coraz częściej w moim otoczeniu pojawiają się osoby, które pasożyt atakuje po raz kolejny. Przynajmniej teoretycznie powinno być tak, że skoro już raz przeszliśmy tę ścieżkę i już raz poradziliśmy sobie z nim, to kolejny raz powinien być trochę łatwiejszy. No bo skoro już raz przez to przeszliśmy to wiemy co robić, do kogo się udać i jak sobie z taką sytuacją poradzić.
Teoretycznie. Czytaj dalej
Dlaczego chorzy i ich rodziny nie dostają rzetelnych informacji od lekarzy i w miejscu gdzie są leczeni???
To trochę retoryczne pytanie…….. W zeszłym tygodniu rozmawiałyśmy z Gosią o tym, że coraz częściej odzywają się do nas ludzie, którzy szukają pomocy, wsparcia, szukają kogoś kto odpowie na pytania dotyczące choroby. Dostajemy maile, wiadomości, Czytaj dalej
Kiedy w Twoim otoczeniu są inni nosiciele pasożytów……..
…….. to moment kiedy dostajesz diagnozę „nowotwór złośliwy” nie jest końcem świata.
Może zabrzmiało to dziwnie, ale chcę Wam dziś opowiedzieć właśnie o takim przypadku. Z mojego najbliższego otoczenia
Od kilku ładnych lat pracuje ze mną pewna kobieta. Nazwijmy ją Panią X. Pani X. była jedną z tych osób, które bardzo przeżyły moją diagnozę. To była ta osoba, która zarządziła u mnie w pracy produkcję soku z buraków kiedy spadała mi morfologia. Która zawsze pilnowała żebym jadła to co powinnam i wyrzucała mnie do domu jak nie miałam siły, Czytaj dalej
A kiedy już będę zdrowa………
……….to zrobię jeszcze tyle rzeczy, na które wcześniej nie było czasu. No właśnie……. Po zakończeniu leczenia wracamy do naszego „normalnego” życia. Nadrabiamy zaległości, robimy wszystko to, co obiecaliśmy sobie zrobić jeszcze w trakcie leczenia. Często gonimy czas, bo przecież tyle go straciliśmy na szpital, kroplówki, na rehabilitację, na dochodzenie do siebie po operacji, czy po prostu na zmaganie się z pasożytem. Łapiemy to życie garściami, chociaż czasem jest trudno i dopadają nas wątpliwości, czy pasożyt nie wróci. Odganiamy te myśli, bo przecież udało nam się go pokonać chociaż w tej pierwszej poważnej bitwie, wiec ten dany nam czas, to tak zwane drugie życie trzeba dobrze wykorzystać. Na jak długo wystarcza nam sił? Czytaj dalej