DZIŚ, TU I TERAZ – CZYLI CHWILO TRWAJ…..

Gdzieś tak w połowie mojej chemii poznałam na Wawelskiej pewną bardzo miłą starszą Panią, której imienia – aż wstyd się przyznać – nie pamiętam. Kilka razy leżałyśmy na łóżkach obok, a potem spotykałyśmy się w przychodni przyszpitalnej. Nigdy wcześniej nie spotkałam tak pogodnej i ciepłej kobiety po tak trudnych przejściach z pasożytem.

Leżąc przez kilka godzin z wenflonem w żyle i kapiącą kroplówką można usłyszeć wiele ciekawych rozmów, wywodów, opowiadań. Można rozmawiać z wieloma kobietami na najróżniejsze tematy. Ale ta starsza Pani zostanie gdzieś we mnie na zawsze. Dlaczego? Przede wszystkim ze względu na wielką pogodę ducha. Usłyszałam od niej, że podano jej już ponad dwadzieścia wlewek i jeszcze kilka przed nią. Usłyszałam, że operacja to taki mały pikuś, podobnie jak całe leczenie, bo najtrudniejsze jest ……życie.

Właśnie to życie codzienne – życie w trakcie raka, życie z rakiem, życie po raku, ten jak to się popularnie mówi powrót do „normalności”, do tego życia po leczeniu, które i tak już nigdy nie będzie normalne. Choć byśmy nie wiem jak się starały do tej normalności wrócić, nic już nie będzie takie samo jak przed diagnozą. Bo pasożyt zmienia wszystko, zmienia punkt widzenia, zmienia postrzeganie świata. Ale o tym już pisałam wcześniej.

Wtedy po raz pierwszy usłyszałam to, czego znaczenie rozumiem coraz bardziej, w miarę jak moje życie z pasożytem posuwa się do przodu. To od tej Pani usłyszałam, że dziękuje Bogu za każdy kolejny dzień, że kładąc się wieczorem do łóżka, dziękuje za to że ten dzień minął i dane jej było go przetrwać i szczęśliwie dobić do wieczora, a budząc się rano, dziękuje za kolejną przespaną  noc i to że dane było się jej obudzić. Może to nie jest specjalnie filozoficzne i zbyt mądrze napisane stwierdzenie, ale jak tak zastanowić się nad jego sensem to widać w nim całą prozę życia – życia kogoś kto niesie ze sobą ciężar pasożyta.

Większość dziewczyn które poznałam i które mają za sobą doświadczenia z rakiem wie dokładnie jak to życie „po” leczeniu wygląda. Niby wraca ono do tej „normalności” ale…….

Każdy kolejny dzień może być najtrudniejszym wyzwaniem. Wielu ludzi „po” pasożycie, stawia sobie nowe cele, szuka nowych wyzwań (w sumie to sama jestem tego najlepszym przykładem), ale dla wielu z nas takim wyzwaniem jest przetrwanie kolejnego dnia. Jeżeli chciałabym to ująć tak poetycko, to każdy z nas ma swój własny prywatny Everest, swój własny prywatny Atlantyk. Tylko że jeżeli dla jednych wyzwaniem będzie wejście na najwyższą górę świata, czy zdobycie Korony Ziemi, dla innych przepłynięcie Atlantyku, czy zrobienie „pętelki” wokół Ziemi, to dla wielu ludzi z doświadczeniem pasożyta, będzie to po prostu wstanie rano z łóżka, dojście do łazienki o własnych siłach i zrobienie sobie herbaty bez proszenia kogoś o pomoc.

Pomimo moich nowych wyzwań, których nadal szukam, cieszę się każdym kolejnym dniem który dane jest mi przeżyć i tego życzę wszystkim. WSZYSTKIM, nie tylko tym z doświadczeniem pasożyta.

15 myśli nt. „DZIŚ, TU I TERAZ – CZYLI CHWILO TRWAJ…..

  1. Wiele racji jest w tym, co napisałaś. Cieszyć się ze zwykłych, prostych spraw, codzienności, z tego, że sama możesz się umyć, przygotować posiłek, nawet wyjść na małe zakupy. Wiem to dobrze, w marcu przeszłam radykalną amputację piersi, w lipcu zabieg sklejania talkiem opłucnej, są przerzuty na płuca. Ale jeszcze chodzę, piszę, opiekuję się sześcioletnim wnukiem w miarę swoich możliwości. Rak sprawił, że zaczęłam inaczej postrzegać rzeczywistość, widzieć w niej innych ludzi i ich potrzeby, cieszyć się tym, że mogę być jeszcze komuś przydatna. Ale gdzieś na dnie serca jest lęk, co będzie dalej, bo przecież mam świadomość, że tak łatwo to nie będzie… Pozdrawiam serdecznie, życzę wytrwałości i pogody ducha, mimo wszystko, Zofia

    • Bardzo dziękuję za ciepłe słowa, wierzę że jeszcze dużo przed Tobą, rak nas zmienia – to prawda, to że umiemy cieszyć się każdą chwilą to bardzo dużo, a lęk niestety pozostaje z nami na bardzo długo. Pozdrawiam serdecznie 🙂

  2. Polecam Pani książkę, może trochę złagodzi lęki i inne strachy oraz dolegliwości „Kod uzdrawiania”. Przesyłam ogrom miłości i dobrej energii

  3. Dzięki za wpis. Przypomina mi on wielką duchową prawdę o tym żeby całą
    swoją uwagę starać się skupić na chwili teraźniejszej, bo tak naprawdę to wszystko co jest nam dane. Ani przeszłość ani nawet przyszłość nie zależy od nas więc
    co nam pozostało. Szkoda tylko , że tak wielu odkrywa to w obliczu cierpienia lub poważnych chorób.
    Kiedy uzmysławiamy sobie , że warto szanować każdą chwilę , którą przeżywamy
    bo to jest jedyny moment , w którym możemy cokolwiek zrobić zaczynamy żyć życiem jakby pełniejszym dostrzegać rzeczy, których dotąd zupełnie nie zauważaliśmy.
    Powodzenia !
    Alkoholik

  4. Ja też żyję z rakiem. Na szczęście mój jest w na razie odwrocie :). Niemniej jednak nauczył mnie sporo o mnie samej, pokazał pewne rzeczy w bardzo osobistej perspektywie. I z tego doświadczenia wynikło dla mnie wiele dobrego. Doceniłam proste przyjemności, nauczyłam się nie odkładać marzeń „na później”. Bo choć teraz jestem w remisji, to wiem, że za kilka – kilkanaście lat przyjdzie faza przyśpieszenia choroby i wtedy będzie wóz albo przewóz, przeżyję albo nie 🙂 Rak zweryfikował moje opinie o moim małżeństwie, moich przyjaciołach, wreszcie o mnie samej. Nauczył mnie także, że współczucie ludzie najchętniej wyrażają słowami, natomiast konkretnych aktów empatii czy zrozumienia nie ma co oczekiwać. Natomiast nie jest to dziś powód do depresji 🙂 Życie jest jakie jest – trzeba brać to co daje i rozumieć, że musi także coś zabierać 🙂 I wtedy jest łatwiej 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *