DRODZY, ……………

Kiedy zaczęłam pisać Biegnę-z-rakiem-przez-życie w 2014 roku, nigdy nie myślałam, że będziecie tutaj ze mną tak długo i że będzie Was tak wielu. Zaczęłam pisać mój blog, bo musiałam wyrzucić z siebie to wszystko co nagromadziło się we mnie w tracie leczenia. Pisałam o chorobie, o procesie leczenia, o tym przez co przeszłam, o moich doświadczeniach, o moich emocjach. Z czasem zaczęłam pisać o moich planach, o moich marzeniach, o tym co jeszcze chciałabym zrobić, co jeszcze chciałabym osiągnąć. Nigdy nie myślałam, że dzięki pasożytowi pojawi się w moim życiu tyle ciekawych możliwości, tyle przygód, tyle kolejnych marzeń i że poznam tylu wspaniałych ludzi – i tych poznanych w realu i tych poznanych wirtualnie. Zaczęłam też pisać o moich refleksjach, przemyśleniach. Dzieliłam się Wami moimi wrażeniami z odbioru rzeczywistości która nas otacza, ale pisałam też i o absurdach których doświadczam i o moich frustracjach i to nie tylko tych związanych z pasożytem.

Czytaj dalej

ZASZCZEPIŁAM SIĘ PO RAZ TRZECI – DLACZEGO ……???

…….no właśnie dlaczego? Powodów jest wiele, ale zanim o nich napiszę – kilka słów wyjaśnienia. Otóż zarzucono mi ostatnio – zresztą nie po raz pierwszy – że pisząc o swoich kolejnych dawkach szczepionek przeciwko covid, publikując swoje zdjęcia, publikując certyfikat szczepienia, namawiam do szczepień, agituję i robię kryptoreklamę. Chciałabym coś wyjaśnić. Nie agituję, nie namawiam, nie reklamuję (choć szczerze mówiąc zaczęłam się właśnie zastanawiać, że może powinnam to zacząć robić), po prostu dzielę się swoimi spostrzeżeniami, przemyśleniami i doświadczeniami, i właśnie przez to chciałabym do szczepień zachęcać.

Czytaj dalej

MÓJ KAUKAZ – część I – KAZBEK 5054 m n.p.m.

Od wielu miesięcy obiecuję sobie że wreszcie dokończę opis mojej wycieczki na Kaukaz i ciągle odwlekam to w czasie, więc może wreszcie warto do tego wrócić. Dlatego też ten świąteczny czas chcę wykorzystać  na nadrabianie wszelkich zaległości, czyli książki, filmy, siedzenie w domu czyli robienie NIC, no i pisanie.

Było już o moich przygotowaniach do wyprawy na Kaukaz, o pakowaniu się i o kwestiach jedzenia w górach. Najwyższa pora napisać o swoich doświadczeniach, czyli o tym jak to w tych górach na prawdę było. Właśnie o doświadczeniach, a nie o szlakach, bo opisów szlaków w sieci są setki, jak nie tysiące. Myślę że moje doświadczenie, wrażenia i to co tam przeżyłam będą ciekawsze.

Czytaj dalej

Tatrzańskie wschody i zachody słońca – TATRY 2020

Kiedy dotarłam do samochodu po mojej niedzielnej ponad 40 kilometrowej wycieczce było już ciemno. Musiałam się jeszcze przez chwilę przebrać i ogarnąć, więc kiedy ruszyłam z Łysej Polany w stronę Zakopanego dochodziła 20.00. Byłam trochę zmęczona i chciałam jak najszybciej dotrzeć do Zakopa żeby odpocząć. Gdy włączyłam telefon, zobaczyłam że Maciek dzwonił do mnie kilka razy. Oddzwoniłam. Okazało się że zamiast czekać na mnie z gorącą herbatą w naszym pensjonacie – jest jeszcze w samochodzie gdzieś na wysokości Warszawy, stoi w ogromnym korku i ma jeszcze do przejechania ok 400 kilometrów. Szybko przekalkulowałam czas i doszłam do wniosku że naszą nocną wycieczkę na Kościelec diabli wzięli. Wykonaliśmy jeszcze kilka telefonów i ustaliliśmy że Kościelec przekładamy na kolejny dzień, a rano zdecydujemy co do wycieczki następnego dnia. Czytaj dalej

TATRY 2020 – moja najdłuższa jak dotąd wędrówka – czyli 42 kilometry w Tatrach Słowackich.

Tegoroczne wakacje były dziwne. Pomijam już fakt, że to co planowałam wzięło w łeb i plany trzeba było szybko zmieniać żeby w ogóle gdzieś na chwilę wyjechać, a i te wyjazdy tak naprawdę cały czas stały pod znakiem zapytania, a właściwie pod znakiem pandemii. Tak minęły obozy moich dzieci (pojadą, nie pojadą, pojadą nie pojadą, pojadą, nie pojadą, pojechały ……), czy nasza szybka decyzja o wyjeździe w Góry Stołowe. Tylko pobyt u ciotki na Mazurach stał się pewnikiem bo to odludzie i ze wszystkich stron tylko lasy i jezioro.

Jednak bardzo brakowało mi gór. Tych prawdziwych, nie pagórków na które można wbiec truchtem. Na początku września stwierdziłam, że muszę w Tatry, po prostu muszę. I koniec. Kropka. Jakoś się ogarnęłam i po raz kolejny utwierdziłam się w przekonaniu że szybkie i czasem nieprzemyślane decyzje to dobre decyzje jeżeli chodzi o wyprawę w Tatry. Czytaj dalej

Jak wygląda życie w Dubaju i jacy są jego mieszkańcy, czyli o tym jaki jest Dubaj naprawdę. część II

Przez tydzień pobytu w Dubaju udało mi się poznać tylko jednego (słownie JEDNEGO) obywatela tego kraju. Nie znaczy to wcale że jestem aż taką gburowatą osobą, że z nikim przez ten tydzień nie udało mi się porozmawiać, wręcz przeciwnie. Poznałam całą masę przesympatycznych ludzi, ale to nie byli obywatele Dubaju. To były osoby mieszkające w Dubaju, pracujące w Dubaju, czy przebywające w Dubaju, lub cyklicznie przyjeżdżające do Dubaju a to zupełnie coś innego. Czytaj dalej

Jak wygląda życie w Dubaju i jacy są jego mieszkańcy, czyli o tym jaki jest Dubaj naprawdę. część I

Już od bardzo dawna planując jakiś wyjazd staram się do niego przygotować. Tak naprawdę to nie jest istotne czy jest to kraj gdzieś bardzo daleko czy jest to Pipidówka Dolna niedaleko od miejsca w którym mieszkam. Zawsze chcę się czegoś o tym nowym miejscu dowiedzieć, żebym mogła to skonfrontować z rzeczywistością. Również od bardzo dawna nie jeżdżę na wycieczki zorganizowane. Czytaj dalej

WYMARZONY DUBAJ …………

…….. tylko dlaczego wygląda on zupełniej inaczej niż na kolorowych folderach i zdjęciach w sieci?

Z czym Wam się kojarzy Dubaj? Takie pierwsze wrażenie? Wieżowce? Najwyższe na świecie skyscrapers? Piękne widoki? Krajobrazy? Na pewno sztuczne wyspy – „Palma” i „The World” – czyli archipelag wysp w kształcie świata. Na pewno hotel Burj Al Arab, potocznie nazwany „Żaglem” – jeden z najbardziej luksusowych hoteli na świecie. Na pewno Burj Kalifa czyli najwyższy budynek świata. I największe na świecie centra handlowe z narciarskim kompleksem Ski Dubaj w największym z nich czyli w Mall of Emirates.

Czytaj dalej

MOJE TATRY – 2018 – czyli zrealizowane marzenia …… – część I

W tym roku mój wyjazd w Tatry stanął pod wielkim znakiem zapytania, ze względu na lipcowe górskie powodzie. Zaplanowałam swój wyjazd dokładnie w czasie kiedy Doliną Roztoki płynął potok, a do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów można było się dostać tylko przez Świstówkę. Trochę mi to nie było po drodze, bo chciałam zatrzymać się na kilka dni w Piątce – skończyć Orlą Perć i pochodzić po okolicznych szlakach. Efekt był tego taki, że wylądowałam w Tatrach w zeszły weekend. Też do końca nie wiedziałam co z tego wyjazdu wyjdzie, bo pogoda w tym roku płata nam straszne figle.

No cóż – jak już wielokrotnie mówiłam, trzeba coś zaplanować, żeby potem móc te plany zmieniać. Czytaj dalej