Całą noc lało. Nastawiłam budzik na 5.30, ale i tak pioruny i błyskawice budziły mnie co kilka minut. Usnęłam właśnie po piątej, jak już ten deszcz się trochę unormował. Zwlekłam się z mojej pryczy tak trochę po ósmej. Gosia jadła w kuchni śniadanie. Dosiadłam się do niej i zaczęłyśmy się zastanawiać co dalej. Jakoś tak nikt nie kwapił się z wychodzeniem ze schroniska w tych strugach deszczu. Czytaj dalej
MOJE TATRY 2016 – deszcze, burze, Świstowa Czuba, Krzyżne, i powrót w doliny…..
1