Lotniskowy bajzel odlotowy …….

….. i nie mam tutaj wcale na myśli organizacji pracy na naszym Lotnisku Chopina, bo do tej nie mam najmniejszego zarzutu. Mam na myśli brak konkretnych informacji covidowych dotyczących wylotu z Polski. Ale po kolei.

Kiedy na początku kwietnia przeczytałam informację, że Malta otwiera się na ruch turystyczny od 1 czerwca, niewiele myśląc zarezerwowałam lot i to w całkiem przyzwoitej cenie. Oczywiście dokupiłam do tego wszelakie ubezpieczenia covidowe łącznie w z tym że do ostatniej minuty przed odlotem nie wejdziemy na pokład. Dołożyłam do biletu prawie 300 zł ale z gwarancją, że jakby coś niespodziewanego się wydarzyło, zostanie mi zwrócona prawie cała kasa za bilet. Ale ten wylot wcale nie objawił się nam w różowych kolorach. Pomijam już zupełnie fakt, że termin wylotu z Polski został zmieniany cztery razy. I to nie tylko godzina odlotu ale również data. Efektem tego było to, że zamiast dziesięciu dni na Malcie, spędziliśmy tam pełne dwa tygodnie. Z managerem hotelu gdzie miałam zarezerwowane pierwsze noclegi byłam cały czas w kontakcie mailowym bo ciągle zmienialiśmy rezerwację. Potem, już na miejscu i na luzie szczerze się z tego pośmialiśmy. Ale te zmiany rezerwacji to pikuś w porównaniu do tego jaką mieliśmy jazdę z odlotem, a konkretnie w obostrzeniami covidowymi.

Przez cały maj śledziłam uaktualnienia dotyczące obostrzeń covidowych na stronie www.VisitMalta.com. Niby były tam konkretne informacje, ale cały czas dawali ludziom nadzieję, że osoby w pełni zaszczepione będę mogły wjechać na Maltę bez dodatkowego testowania a jakby coś, to test można zrobić bezpłatnie na lotnisku. 30 maja pojawiła się aktualizacja, że jednak nawet dla osób z pełnym szczepieniem jest wymagany test, ale zniknęła  informacja o bezpłatnym testowaniu na lotnisku. Gdzieś miedzy wierszami wyczytałam że test można zrobić za 30 euro po uprzednim zapisaniu się, jednak po wejściu a tę stronę, wolnych terminów nie było przez najbliższe dwa tygodnie. W związku w tym w poniedziałek rano zaczęłam szukać informacji jak to jest z tymi testami dla osób chcących odlecieć na Maltę.

Nie wiem, czy to tylko ja jestem jakaś ograniczona i nie umiem czytać ze zrozumieniem tego co jest napisane na stronach ministerialnych, ale mimo tego że mocno usiłowałam się skupić, nie znalazłam tam zbyt wielu konkretów. W związku z tym zaczęłam dzwonić. Niestety nie było to zbyt łatwe, bo na telefony ministerialne nie udało mi się niestety. Później próbowałam porozmawiać z informacją lotniska i infolinią Wizzair. No i tutaj trafiłam na barierę nie do przebicia. Jak jeszcze w kwestii wykonania testów dostałam konkretną informację od obsługi lotniska, że można je zrobić na lotnisku właśnie w krótkim czasie i że całe info jest na stronie internetowej lotniska (faktycznie było), to z infolinii Wizzair nie byłam w stanie uzyskać informacji czy zostanę wpuszczona do samolotu bez testu. Kilka razy żądałam konkretnej odpowiedzi – TAK – lub NIE i niestety jej nie wytrzymałam. Miły Pan odsyłał mnie do ministerstwa i na inne infolinie. Po kolejnej godzinie prób skapitulowałam i wykonałam telefon bezpośrednio na Maltę. Zostałam przełączona bezpośrednio od turystycznej maltańskiej informacji ministerialnej, a tam przemiła pani poinformowała mnie że bez testu nie zostanę wpuszczona ma Maltę.

Z taką informacją pojechaliśmy w poniedziałek (wylot mieliśmy we wtorek 1 czerwca o 16.30) wieczorem na lotnisko celem zrobienia testu. Test – bagatela –  to tylko 450 zł od osoby, bo na Malcie wymagany jest test PCR. Wersja angielska testu jest już w cenie. Po sprawdzeniu kilku innych punktów testujących, okazało się że jest to bardzo atrakcyjna cena, niestety w nocy laboratoria nie pracują, więc skoro chcieliśmy mieć wynik w przeciągu kilku godzin musieliśmy przyjechać jeszcze raz na wymaz we wtorek rano przed 8.00. Poniedziałkowa wieczorna wycieczka skończyła się szybko, a we wtorek rano przyjechaliśmy jeszcze raz. I faktycznie wynik dostałam po 4 godzinach. Ponieważ nie miałam możliwości wydrukowania go, zrobiłam screeny i wrzuciłam go sobie w formie PDF na pocztę, co później okazało się bardzo przydatne.

Po przyjechaniu na lotnisko, pojawił się pierwszy bardzo poważny ZONK. Bez wyniku testu nie zostalibyśmy w ogóle wpuszczeni ani do doprawy, ani do oddania bagażu, ani do samolotu. Miła pani zanim poprosiła o paszporty, poprosiła o wynik testu. To co miałam w telefonie w zupełności wystarczyło. Na moje pytanie dlaczego nie otrzymałam tej informacji kiedy dzwoniłam i kiedy pytałam o to wprost, Pani powiedziała, że ona jest tylko od sprawdzania dokumentów i nie wie jakie info jest udzielane na infoliniach. Już później dowiedziałam się o przypadkach ludzi, którzy pomino wykupionej wycieczki i opłaconych biletach nie zostali wpuszczeni do samolotu ze względu na braku wyniku testu.

Czy nie prościej byłoby podać konkretną informację o tym że nie zostanę wpuszczona do samolotu bez testu? Zastanawiam się czy gdybym nie zadzwoniła na Maltę i nie uzyskała info że muszę mieć mieć test tuż po wylądowaniu, odleciałabym z Polski czy nie?

Tak na prawdę po wylądowaniu zanim poproszono nas o paszporty,  poproszono nas o wynik testu. I tutaj miła pani powiedziała, że akceptuje to co mam telefonie, ale musi być też wersja papierowa i poproszono mnie o wysyłanie mailem wyniku testu w PDF. Na szczęście miałam go zrzuconego na mojej poczcie – więc zrobiłam to natychmiast.

Szczerze mówiąc liczyłam na mniejszy bajzel odlotowy, a piszę o tym trochę ku przestrodze, żeby inni sprawdzali bardzo dokładnie warunki odlotu, bo przez przedwyjazdowe wakacyjne zamieszanie można gdzieś przeoczyć te kwestie covidowo-testowo-szczepienne i wakacje mogą zmienić się w koszmar – czego Wam nie życzę. Życzę natomiast udanego i zasłużonego odpoczynku w te wakacje.

Jedna myśl nt. „Lotniskowy bajzel odlotowy …….

Skomentuj Ania Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *