Dokładnie tak, pasożyt nie wybiera…… Od kilku dni bardzo głośno jest o chorobie Kory i o jej apelach o pomoc, prośby o wsparcie materialne, bo jej leczenie kosztuje ponad 20 tysięcy złotych miesięcznie, a Kory po prostu na to nie stać. Dziwne, piosenkarka, osoba znana, sławna, dobrze zarabiająca, w końcu co to jest 20 tysięcy ……
To cholernie dużo, bez względu na to kto choruje, to są ogromne pieniądze. Znam wiele osób, wiele dziewczyn chorujących na raka jajnika, które płacą za leczenie. Dużo płacą. Mają subkonta przy różnych fundacjach i zbierają pieniądze. Nie wiem dlaczego tak jest, ale te leki związane z rakiem jajnika na kolejnych etapach leczenia są bardzo drogie. Nie wiem jak jest w przypadku innych leków, pewnie ceny są podobne. Ostatnio ktoś zapytał mnie – z czego to wynika, że leczenie jednych osób jest refundowane, a innych nie. Mówiąc szczerze, ja też nie rozumiem do końca jak działa ten system stworzony przez NFZ. Wiem, że jest cała masa leków nowej generacji, które nie są dopuszczone do użytku w naszym kochanym kraju. Jakiś czas temu Fundacja Alivia stworzyła raport, z którego Wynikało, że na około trzydzieści leków nowej generacji dopuszczonych w krajach Europy Zachodniej, w Polsce dopuszczone są tylko dwa. Te leki są skuteczne, ale nie refundowane i znam masę osób które takie leki przyjmują. Zbierają pieniądze, kombinują, przywożą je z zagranicy, nie rzadko szmuglują, niestety.
Ze swojego punktu widzenia, mogę powiedzieć, ze miałam szczęście, bo ze swoim pasożytem wpasowałam się idealnie w prawie pełne leczenie refundowane. To znaczy na moim etapie leczenia płaciłam ryczałt, czyli to, co faktycznie kosztowało kilka tysięcy złotych (w trzytygodniowym cyklu chemii) kupowałam za złotych kilkadziesiąt, jak dobrze pamiętam. Tamoxifen, który przyjmuję teraz też jest refundowany, więc koszty miesięczne moich leków nie są takie duże. Przez jakiś czas brałam Clarzole, który w ogóle jest bezpłatny, ale za to za zastrzyk z nim przyjmowany płaciłam kilkaset złotych, na szczęście tylko raz na trzy miesiące. Więcej kosztuje mnie suplementacja, którą muszę zażywać – czyli wapno, witamina D, magnez i glukozamina. Ale to na prawdę jest nic w porównaniu do tego co muszą płacić inni.
A wracając do Kory, zastanawiam się skąd tyle negatywnych komentarzy, skąd taki hejt? Czy to na prawdę jest tak jak napisał ktoś w komentarzach, że to nasza polska mentalność? Opluć co tyko się da? Skrytykować? Dlatego że znana osoba prosi o wsparcie? Kora zachorowała w podobnym czasie co ja, więc może dlatego jakoś tak bardziej śledzę tę jej walkę z pasożytem. W podobnym czasie straciłyśmy włosy….., a patrząc na Korę w kolorowych turbanach, sama próbowałam je nosić, tylko, że ja nie wyglądałam w nich dobrze, w odróżnieniu od Kory. Poprzestałem więc na bawełnianych czapkach i bandanie z trupią czachą, którą dostałam od syna…
Tak się zastanawiam, co bym zrobiła gdybym miała wznowę i musiałabym płacić za leczenie? Nie życzę nikomu takiej sytuacji, ale niektórym z nas to się przytrafia. Co wtedy? Walka o życie za wszelką cenę, czy odpuszczamy? Bo nas na to nie stać, bo leki są za drogie. W takiej sytuacji zawsze poruszymy niebo i ziemię, odnowimy wszelkie znajomości, spróbujemy wykorzystać każdą możliwość, która da nam choć cień nadziei że może się uda.
Ktoś może powiedzieć, że taki zwykły szary człowieczek jest w gorszej sytuacji, bo Kora ma jakieś oszczędności, ma możliwości koncertowania, a co za tym idzie zarabiania pieniędzy na leczenie. No i co z tego? Może faktycznie na początku będzie jej łatwiej, ale na jak długo wystarczy sił? Co za różnica czy choruje dorosły czy dziecko, młodsza osoba czy starsza, ktoś sławny czy zwykły szaraczek? Jakie to ma znaczenie? Choruje CZŁOWIEK, a każde życie należy ratować. Nie mam racji?
Pamiętam jaki wiele, wiele lat temu mój tato dostał udaru kilka tysięcy kilometrów od Polski, a firma ubezpieczeniowa długo myślała nad przetransportowaniem taty do kraju. Transport helikopterem – to była wtedy kwota wartości mojego mieszkania. Pamiętam, ze poważnie to rozważałam. Na szczęścia po tygodniu wysłali po tatę specjalistyczna karetkę, bo inna forma transportu do Polski nie wchodziła w grę.
Nie wiem skąd tyle hejtu, skąd tyle nienawiści jest w ludziach, żeby opluwać osobę chorą, walczącą o życie. To nic, że sławną, rozpoznawalną, ale CHORĄ. Pewnie też jest tak, że łatwiej jest pisać w Internecie, gdy jesteśmy anonimowi. Chociaż tak na serio – to znam wiele osób dwulicowych, które niby mi współczuły jak chorowałam, a rzeczywistość okazała się całkiem inna. Wiele osób wykorzystało moją chorobę żeby mi dokopać, żeby ugrać coś dla siebie. A gdy dostałam diagnozę, to właśnie ci ludzie przychodzili do mnie z płaczem, jak to mi współczują i kibicują w mojej walce. Gówno prawda. Potem widziałam w nich ogromny zawód, że tak łatwo przez to wszystko przeszłam, że tak szybko się pozbierałam. Bo tak to wyglądało z zewnątrz. Prawda była zupełnie inna.
Myślę, że podobnie jest z Korą, ktoś prawdopodobnie musi się gdzieś wyżyć i dlatego Korę opluwa, akurat ona się napatoczyła.
Niedawno, Kasia wyszeptała gdzieś takie zdanie „Prawdziwych przyjaciół nie poznajemy w biedzie, ale poznajemy ich po tym jak znoszą twoje szczęście….
Coś w tym jest, prawda………?
Bardzo mądre słowa ☺