Wiele razy czytaliśmy w prasie, oglądaliśmy w telewizji i słyszeliśmy o różnych historiach różnych ludzi, jak to ZUS nie chce wypłacić zasiłku chorobowego, wysyła do pracy ludzi chorych i niepełnosprawnych, kwestionuje orzeczenia lekarskie itd. Tak na prawdę to nigdy nie przypuszczałam, że spotka mnie to również i że prawie pół roku będę walczyć z ZUS-em o wypłatę zasiłku.
Ale po kolei. W momencie rozpoczęcia leczenia, dostałam zwolnienie – o ile dobrze pamiętam na pięć miesięcy czyli na cały okres chemii. Zwolnienie powędrowało do ZUS-u – no i zaczęła się polka. Po około miesiącu dostałam informację, że z racji tego iż zdarzyło mi się kilka razy opłacić część składki z lekkim opóźnieniem zasiłek mi się nie należy. Moja księgowa próbowała coś wyjaśniać, pisać jakieś pisma, dzwonić, ale panie w ZUS-ie pozostawały nieugięte. Po kolejnym miesiącu przepychanki sama wkroczyłam do akcji. Składki ZUS-owskie płacę od ponad 20 lat i przez te wszystkie lata nigdy nie zdarzyło mi się być na zwolnieniu, więc zawsze to ja płaciłam ZUS-owi, nigdy on mnie. Szacowną instytucję ZUS naraziłam na wypłatę zasiłku tylko dwa razy – przy okazji urodzenia moich dzieci. I był to zasiłek macierzyński, a nie chorobowy, więc należał mi się jak przysłowiowemu psu zupa.
Zakład Ubezpieczeń Społecznych jest instytucją, która bardzo dba, żeby za szybko i za dużo obywatelowi broń Boże nie zapłacić. I do tego jeszcze zwykle płatności są opóźniane. A obywatelowi pozostaje tylko potulnie czekać i modlić się żeby jednak ZUS zapłacił…. Oni mogą opóźniać płatności, a my niestety nie. Ale kij przecież ma dwa końce. Tak zwana płynność finansowa w branży w której pracuję jest bardzo mocno uzależniona od miesięcznych opłat klientów, a te w większości nie są regulowane w terminie. Często więc stoję przed dylematem co powinnam płacić w pierwszej kolejności, a z czym mogę chwilę poczekać. Terminowe faktury? Wynagrodzenia? Czynsze? Media? Podatki? Składki ZUS-owskie? Nie będę ukrywać że składki ZUS były właśnie na ostatnim miejscu i faktycznie zdarzało mi się płacić je z opóźnieniem. Często mam takie wrażenie że jak robię przelewy zusowskie to czuje się tak, jakbym stała w oknie i garściami wyrzucała przez nie pieniądze…. Dla ZUS-u jednak nie było ważne to że suma summarum zawsze płacona była cała składka, tylko że część tej kwoty nie była zapłacona w terminie. List, który napisałam do ZUS-u z wyjaśnieniem całej tej sytuacji miał trzy strony. W sumie to niespecjalnie liczyłam, że ktoś się nad nim pochyli. Moi znajomi radzili mi żebym spróbowała z tym uderzyć gdzieś wyżej, bo po tylu latach ciągłego zasuwania, budowania firmy, tworzenia miejsc pracy coś mi się w końcu od naszego Państwa należy. Tym bardziej że nie jest to moje widzi mi się, bo ja w najczarniejszych scenariuszach nie przypuszczałam że pasożyt dopadnie właśnie mnie. Chciałam dalej pracować i po prostu robić swoje. Życie jednak zdecydowało inaczej.
Gdzieś tak w czwartym miesiącu przepychanki odebrałam telefon z ZUS-u… Usłyszałam, że mój list został przeczytany i jeszcze, że kilka osób bardzo się nim przejęło (!), i w związku z tym po uwzględnieniu wszystkich moich argumentów zostanie mi przywrócony termin płatności, a co za tym idzie dostanę cały zasiłek. No cóż, nie ukrywam że była to dobra wiadomość. Jeszcze coś koło miesiąca trwała wymiana korespondencji, maili i telefonów pomiędzy ZUS-em i moją księgową i jakoś tak tuż przed operacją dostałam wezwanie na pocztę calem odebrania przekazu z ZUS-u.
I tak sobie myślę, ile osób w podobnej sytuacji odpuściłoby? Ilu nie chciałoby się użerać, pisać, wyjaśniać, tłumaczyć? A gdyby ktoś miał trochę mniej determinacji? Gdyby gorzej znosił chemię i miał dużo gorsze samopoczucie od mojego? Czy właśnie na to liczy ZUS? Że ludzie machną ręką i dadzą sobie spokój? A ja się zawzięłam i wywalczyłam to mi się należało, bo w efekcie końcowym: „po przeanalizowaniu wszystkich dokumentów zasiłek się jednak Pani należy” – tak mam napisane w ostatnim piśmie. Więc o co chodziło?
I jeszcze jedna taka refleksja mnie ogarnęła. Użerałam się z ZUS-em ponad cztery miesiące i dopiero w piątym dostałam kasę. A gdyby to trafiło na kogoś kto naprawdę nie ma z czego żyć? Na kogoś kto potrzebowałby tych pieniędzy na jedzenie, na leki, czy po prostu na życie… To co wtedy? Tylko, że ZUS-u to już nie interesuje. Bo najłatwiej napisać – „zasiłek się Pani nie należy” bez wchodzenia w szczegóły.
Jeśli chodzi o urzędników to chyba jest z nimi problem ogólny. Wolą nie dać i czekać aż petent się upomni (tu polski zwyczaj odpuszczania nakręcą to nie dać bo zostanie w instytucji na premie) i wtedy niech ten wyżej od odwołań zdecyduje, bo dla urzędnika podstawowego szerszej wiedzy się nie oczekuje… Cieszę się, że dotarłaś do swojego i masz co się jak najbardziej należy 🙂
Szkoda tylko że wiele ludzi odpuszcza, bo czasem to na prawdę trzeba mieć dużo zdrowia i samozaparcia żeby upominać się o swoje. Pozdrawiam 🙂
Jestem na zwolnieniu L4 w związku z chemią ok 2 miesięcy. W grudniu dostałam wynagrodzenie. Czy to znaczy że w styczniu już nie płaci wynagrodzenia pracodawca? Pieniądze dostanę z zus?
To zależy od wielu czynników, powinnaś dopytać swojego pracodawcę on to powinien wiedzieć, pozdrawiam
To kto płaci, zależy od tego, ile osób zatrudnia Twój pracodawca. Jeśli więcej niż 20 osób, to zasiłek chorobowy będzie wypłacał pracodawca. Jeśli maksymalnie 20 osob, to zasiłek będzie wypłacał ZUS.
Agnieszko, jasne że szkoda, dobrze jak z rakiem ma się wsparcie bliskich, wtedy i z pełnomocnictwem można trochę powalczyć o bliską osobę i jej zasiłek chorobowy.
Pozdrawiam 🙂
To niefajnie, że tak długo to wszystko trwało, bo rzeczywiście moim zdaniem można było sprawę załatwić szybciej. Ale wiem, że ZUS miał rację początkowo odmawiając wypłaty zasiłku. Ubezpieczenie ustaje od momentu opóźnienia w opłaceniu składki chorobowej. ZUS sobie tego nie wymyślił, taki jest zapis ustawy. Zastanawia mnie dlaczego księgowa od razu nie wpadła na to, żebyś napisała list z wnioskiem o przywrocenie terminu na zapłacenie składki. Taka sytuacja zdarza się przeciez często i wiem, że dużo wniosków ZUS rozpatruje na korzyść chorych. W każdym razie strasznie długo to trwało, ale dobrze, że się skończyło wypłatą. Zdrowia!
Tylko, że to rozpatrywanie dość długo trwa, po urodzeniu dzieci też czekałam w obu przypadkach ponad pół roku na wypłatę zasiłku, bo ciągle żądano ode mnie jakiś uzupełnień papierów. Niestety co do ZUS-u jestem pesymistką i chyba nią już pozostanę. Pozdrawiam serdecznie.
Witam. Ja też miałam przygodę z ZUS-em. Jestem po mastektomii prawej piersi (usunięte węzły chłonne). Rak przewodowy inwazyjny G3. ZUS prowadzi w ramach prewencji rentowej turnusy rehabilitacyjne dla kobiet po mastektomii. Pani orzecznik, (mimo tak pięknego programu, który można przeczytać na ich stronie) odmówiła mi wyjazdu. Posiadam umiarkowany stopień niepełnosprawności. Potraktowała mnie jak rzecz. Zacięta zła twarz, przybijała pieczątki w teczkach, bez rozmowy, podniosła się tylko aby mi zmierzyć grubość ręki. Wychodząc z gabinetu wiedziałam jaką odpowiedź otrzymam. Ta sama Pani odebrała rentę chorej w trakcie chemioterapii.
Znam wiele osób z podobnym doświadczeniem, ale mimo wszystko musimy walczyć o swoje. Życzę Ci dużo zdrowia i serdecznie pozdrawiam 🙂
Ja miałam całkiem odmienne doświadczenie z ZUS-em, ale może dlatego, że od razu przy pierwszym zwolnieniu napisałam co mi dolega, jak wygląda sytuacja i może…trafiłam na kogoś z sercem.
Też jestem własnym szefem.
Pewnie tak było, a może jesteś po prostu tym wyjątkiem potwierdzającym regułę. Pozdrawiam 🙂
ZUS ma jeszcze jeden fajny pomysł na płatników składek. Po zarejestrowaniu swojej działalności nie możesz zachorować przez 3 miesiace – mimo, że płacisz wszystko w terminie nie dostanisz nic. Mój mąż tak miał (miał złamaną nogę). Zus nic mu nie płacił tylko wzywał na komisję (3 razy) z informacją, że jak się nie stawi to wstrzymają wypłatę świadczenia