Nasze oszpecone ciała – czy naprawdę należy je ukrywać?

Jakiś czas temu opublikowałam na fejsie tekst trzydziestokilkuletniej Beth Whaangi, matki czworga dzieci i kobiety po podwójnej mastektomii, która zdecydowała pokazać swoje zdeformowane rakiem ciało. Jej zdjęcia wywołały lawinę poparcia i aprobaty ale też krytyki i potępienia. Jak to tak naprawdę jest? Czy kobieta „po przejściach” z pasożytem powinna chodzić w bluzkach zapiętych pod szyję? Czy już do końca życia powinna ukrywać swoje asymetryczne ciało?

W obecnych czasach preferowany jest kult młodości. Młodości i piękna. Z telewizora i kolorowych czasopism patrzą na nas piękne kobiety. Kobiety młode, szczupłe, bez zmarszczek, bez cellulitu, bez opadających pośladków, bez obwisłych piersi. Kobiety stworzone przez grafików i przez programy komputerowe. Patrzymy na sławne aktorki i celebrytki, które dwa miesiące po porodzie wyglądają tak jakby nigdy nie rodziły dzieci. Patrzymy na znane kobiety, które po czterdziestce nie mają żadnej zmarszczki, którym w dziwny sposób rosną usta, zmieniają się rysy twarzy – ponieważ jak twierdzą – zmieniły dietę czy tryb życia.

Wydaje mi się że teraz i tak jest trochę lepiej niż jakiś czas temu, bo w naszym społeczeństwie pojawili się ludzie niepełnosprawni, którzy kiedyś byli zamknięci w domach i nie było ich w ogóle widać. Coraz częściej spotykamy ludzi na wózkach, ludzi o kulach, ludzi niewidomych, czy z różnymi – ogólnie mówiąc – dysfunkcjami. Mamy coraz większą świadomość że wśród nas żyją udzie z ADHD, ludzie autystyczni, ludzie z zespołem Aspargera, zespołem Touretta, z afazją, ludzie w różnym stopniu upośledzeni.

Jednak nasza świadomość „inności” nadal jest bardzo mała i wolimy tych ludzi nie widzieć, może nie ignorować, ale raczej udawać że ich nie ma i że ten problem nas i naszych bliskich nie dotyczy. Znowu wychodzi nasza zaściankowość, czyli udawanie że jak czegoś nie zauważamy i o tym nie mówimy, to ten problem po prostu nie istnieje. Tylko że takich ludzi, ludzi trochę „innych”, ludzi w jakimś stopniu okaleczonych przez życie jest coraz więcej. Także ludzi walczących z pasożytem. Jest spora grupa osób, które z różnych powodów nie mówią o swoim raku. I w wielu takich przypadkach tych skutków walki z rakiem nie widać na pierwszy rzut oka.

A co z nami, kobietami po mastektomii? Często utrata piersi jest dla wielu z nas bardzo trudna pod względem psychicznym. Znam takie kobiety, które bez piersi nie czują się kobietami. A może raczej czują się kobietami trochę gorszymi. No cóż, jest mi łatwiej o tym mówić, bo ja nie mam aż takiego problemu z tym, że moje ciało jest asymetryczne. Na pewno na początku było ciężko, na pewno był szok gdy patrzyłam w lustro na szwy, na poszarpaną skórę, na ogromną czerwoną prawie dwudziesto-centymetrową bliznę, którą „zjadał” bliznowiec. Skłamałabym gdybym powiedziała, że mnie to nie bolało. Bo to nie był miły widok. Pewnie że używałam najróżniejszych maści, kremów anty-bliznowych i przyśpieszających gojenie, zużyłam trochę Contractubex-u i moja blizna jest już jasna i nie tak widoczna jak jeszcze kilka miesięcy temu. Ale patrząc tak z perspektywy tych kilku ostatnich miesięcy, jakoś nigdy nie miałam większego problemu z tym moim asymetrycznym wyglądem, i z tym że nie mam już piersi. Zawsze mówiłam, że większym problemem jest to że jednak trochę utrudnia mi życie ta moja „niepełnosprawność”. To, że ręka drętwieje, to że nie mam w niej czucia, że czasem mam ograniczone ruchy, że często nie miałam siły żeby wstać z łóżka, że ból był taki, że nie rozstawałam się ze środkami przeciwbólowymi. To był i nadal jest dużo większy problem niż moje asymetryczne ciało.

Wiele razy pisałam o tym, że całe lato chodziłam w bluzeczkach na ramiączkach, że z dekoltu nadal wystaje moja blizna i że widać wytatuowane kropki które zostały po naświetlaniach. A jeżeli komuś zaburza to poczucie estetyki, to nie musi na mnie patrzeć, przecież wokół jest dużo młodszych i piękniejszych kobiet ode mnie. Chyba się uodporniłam, a może raczej moja roczna walka z pasożytem mnie na wiele rzeczy uodporniła. Zauważyłam jednak, że poprzez tę moją walkę a rakiem, to że nie ukrywałam go, że mówiłam i nadal mówię o nim głośno – sporo moich znajomych, przyjaciół, ludzi wokół mnie, zmieniło swoje postrzeganie tej choroby. Zmieniło swój punkt widzenia, że rak to temat tabu, coś o czym się nie mówi. I dobrze. I jeżeli chociaż połowa z nich pójdzie się przebadać to będzie mój mały sukces.

Ostatnio coraz więcej osób pyta mnie czy planuję rekonstrukcję. Uczciwie powiem że nie wiem. Słyszę opinie, że powinnam to zrobić ze względów zdrowotnych, żeby moja sylwetka się za bardzo nie „skrzywiła”. Nie wiem, może kiedyś do tego dojrzeję, na razie jak sobie pomyślę o kolejnych operacjach, bólu, gojeniu i następnych bliznach, to powiem szczerze że mam wątpliwości czy jest to gra warta świeczki. Znam dziewczyny, które zdecydowały się na rekonstrukcję bez mrugnięcia okiem i zniosły operacje ze stoickim spokojem, a teraz czują się lepiej i lubią swój wygląd. Jeżeli to im pomogło, poprawiło ich własne samopoczucie, sposób postrzegania siebie, to warto to robić. Ale taka decyzja, jest decyzją konkretnej osoby.

Jeżeli o mnie chodzi to mam taki wewnętrzny niepokój gdzieś z tyłu głowy i obawę przed pójściem na basem. I to nie chodzi o to jak będę wyglądać w kostiumie, tylko czy moja prawa ręka poradzi sobie z pływaniem. No cóż, obawa jest, ale prędzej czy później na pewno moje dzieci mnie namówią i w końcu pójdę popływać. Zresztą z rowerem jakiś czas temu było podobnie. Też trochę się bałam, ale pojechałam. A w sobotę jedziemy na narty. I znowu mam taką wewnętrzną obawę, po tych dwóch latach przerwy. Ale raczej obawę czy ktoś we mnie nie wjedzie i czy ręka nie nadwyręży się przy jakimś ewentualnym upadku. Tylko tak sobie myślę, że jak już wyjdę na stok ….. to po prostu pojadę, bo jazda na nartach zawsze sprawiała mi dużą frajdę.

10 myśli nt. „Nasze oszpecone ciała – czy naprawdę należy je ukrywać?

  1. Pierwszy raz ( w sumie przez przypadek) jestem na Twoim blogu i… mogę jedynie stwierdzić że jesteś mega dzielna! Oby tak dalej – zarażaj dalej swoją dzielnością podczas walki z pasożytem! Pozdrawiam serdecznie!

  2. Witaj
    Zawsze były i będą różne reakcje..ja jestem dojrzałą kobietą z koleżankami po 40tce ..wydawałoby sie dorosłe kobiety a wiele z nich nie wiedziało jak reagowac,,wiele przestało dzwonic…ludzie nie wiedzą jak się zachować..a my??? A my żyjmy tak jak czujemy..ja na basen wciąż mam opory ale kiedyś pójdę!!!!
    Zawsze bedą różne odmienne komentarze…i tyle. Żyjmy po swojemu!!!!!
    Pozdrawiam

    • No to u mnie aż tak drastycznie nie było, choć w wieku jesteśmy podobnym, ale reakcje na pasożyta były różne i z co po niektórymi – jak ich nazywam – pesudo przyjaciółmi kontakt się urwał……. A z basenem, to pewnie będzie dość szybko, bo mnie dzieci do źródeł termalnych ciągną na Słowację……. Pozdrawiam Cię Zorzo serdecznie 🙂

  3. Witaj , ja od 3 lat walczę z tym skorupiaczkiem. Na początku było mi bardzo trudno zamknęłam się w domu i wychodziłam tylko wtedy gdy trzeba było jechać na onkologię ale mam już to za sobą. Nauczyłam się mówić o skorupiaczku noszę bluzki w których mi wygodnie i nie przejmuję się tym że widać bliznę czy te wytatuowane kropki i masz rację jak się komuś nie podoba to się niech nie patrzy. Jeśli chodzi o basen to po raz pierwszy poszłam w rok po operacji , kostiumy kąpielowe dla nas są tak świetnie uszyte . Chodzę więc na basen latem kąpię się w jeziorze i jest to dla mnie prawdziwa przyjemność . Pozdrawiam serdecznie .

  4. Piszesz o oszpeceniu ciała kobiety . 12 lat temu przezywałam tez ten dylemat .Dzis wiem ze gdybym miała kase to zrobiłabym operacje plastyczna ale nie mam i nie zrobie .Poza tym chyba zaden lekarz by sie tego nie podjął bo cały czas jestem na chemii . Dzisiaj mam 60 lat -od 13 lat raka z przezutem . To wszystko nic – dzis wiem ze zyje i ciesze sie zyciem .Jak nie mogłam sobie zrobic operacji to dostałam od losu albo jak kto woli od boga inna mozliwosc . Nauczyłam sie sama obsługi netu i komputera i zrobiłam sobie film o kobietach z rakiem – okaleczonych .bo kobieta z jedna piersia ma serce wielkie . Zapraszam na ten film http://youtu.be/1ytjKFmufpA?list=PLqzL5f8qUgZVVZGzN0R6rhl3Ff-My8BN0

    A jakby tego było mało to jeszcze jeden polacam – Uwierz w siebie !!! tak jak zrobiłam to ja pare lat temu i zaczełam żeglarstwo .:)
    http://youtu.be/hRfKTP9G73s?list=PLqzL5f8qUgZVVZGzN0R6rhl3Ff-My8BN0

  5. Mam/miałam raka tarczycy, przeszłam radykalną radioterapię szyi, mam paskudne blizny, ale ich nie ukrywam, szyja wygląda trochę jak u starego indora 🙂 Od ponad 5 lat walczę, obecnie jestem po 2 9w odstępie 5 miesięcy) operacjach płuca, bo zaraza przerzuciła się tam. Duża i brzydka blizna, dziury po drenach jak po kulach, ale specjalnie ich nie ukrywam. Nie widzę powodu się wstydzić. Jest jak jest, a wszyscy moi przyjaciele i znajomi wiedzą dokładnie co się u mnie dzieje. Co prawda cały czas boli, ale przywykłam, teraz woda w płucu mi się zebrała, żartuję, że dlatego susza była w moim regionie 🙂 Na Twój blog zaglądam, śledzę wieści z OnkoRejsu. Tak trzymać

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *