Kiedy zaczęłam pisać Biegnę-z-rakiem-przez-życie w 2014 roku, nigdy nie myślałam, że będziecie tutaj ze mną tak długo i że będzie Was tak wielu. Zaczęłam pisać mój blog, bo musiałam wyrzucić z siebie to wszystko co nagromadziło się we mnie w tracie leczenia. Pisałam o chorobie, o procesie leczenia, o tym przez co przeszłam, o moich doświadczeniach, o moich emocjach. Z czasem zaczęłam pisać o moich planach, o moich marzeniach, o tym co jeszcze chciałabym zrobić, co jeszcze chciałabym osiągnąć. Nigdy nie myślałam, że dzięki pasożytowi pojawi się w moim życiu tyle ciekawych możliwości, tyle przygód, tyle kolejnych marzeń i że poznam tylu wspaniałych ludzi – i tych poznanych w realu i tych poznanych wirtualnie. Zaczęłam też pisać o moich refleksjach, przemyśleniach. Dzieliłam się Wami moimi wrażeniami z odbioru rzeczywistości która nas otacza, ale pisałam też i o absurdach których doświadczam i o moich frustracjach i to nie tylko tych związanych z pasożytem.
Przez tych ponad 7 lat rozmawiałam z Wami o wielu rzeczach, odpowiadałam na pytania, odpisywałam na maile. Wielu z Was odnalazło mnie w sieci, z niektórymi z Was rozmawiałam przez telefon, pisaliśmy maile, rozmawialiśmy na różnych komunikatorach, z wieloma spotkałam się w realu, z niektórymi zaprzyjaźniłam.
Od momentu kiedy wróciłam do życia po leczeniu, staram się oswajać pasożyta i cały czas pokazywać, że nie jest on taki straszny na jakiego wyglądał na początku. Pokazywać, że z rakiem można się zaprzyjaźnić i robić z nim dużo ciekawych rzeczy. No bo przecież gdyby nie rak, to ani bieganie, ani to wszystko co zrobiłam i co osiągnęłam po prostu nie wydarzyłoby się. Nie zaczęłabym żeglować, nie wróciłabym w góry, nie zaczęłabym podróżować, nie zmieniłabym aż tak radykalnie mojego życia. Nie poznałabym Gosi, Hany, Magdy, Ady, Kasi, Oli i Michała, nie byłabym na Gotlandii, w Kopenhadze, w Vancouver i nie żeglowałabym po Bałtyku, ani po wodach Chorwacji. Nie wzięłabym udziału w wielu regatach, zlotach, zjazdach, targach, spotkaniach. Nie chodziłabym po Tatrach, nie weszłabym na Gerlach, nie weszłabym na Elbrus, nie poznałabym Moniki Witkowskiej, Maćka, Pablo, Bartka, Jarka, Marty, Ewy i Agi. Nie zwiedziałbym wielu krajów w których byłam w ostatnich latach. Moje życie byłoby dużo uboższe. I o tym wszystkim pisałam, tym wszystkim się z Wami dzieliłam.
Niestety jestem taką potworną cholerą, która nie potrafi mówić że pada deszcz, gdy ktoś pluje mi w twarz. Zawsze mówiłam co myślałam i co mi leżało na sercu. Dlatego od kilku ładnych lat w moich wpisach pojawiają się tematy społeczne, polityczne i tematy związane z tym co dzieje się w naszym kraju. Jakiś czas temu zaczęto mi zarzucać, że piszę nie na tematy związane z moim blogiem. Tylko że to jest MÓJ blog i mam prawo pisać na nim o tym, co uważam za ważne i co jest dla mnie istotne. A dla mnie istotne jest w jakim kraju żyję i gdzie w przyszłości mogą również żyć moje dzieci. Otaczająca nas rzeczywistość zmienia się bardzo dynamicznie, a ja jako osoba uczestnicząca w niej i będąca cząstką naszego społeczeństwa mam prawo o tym mówić i pisać o tym tak, jak ja to widzę. Czy ktoś mi daje takie prawo? Tak. Życie. I to czego w tym swoim życiu doświadczyłam. Na szczęście (jeszcze) w naszym kraju można publicznie wyrażać swoje poglądy i ja właśnie to robię. Mam prawo krytykować to, co mi nie nie podoba. I mam prawo argumentować dlaczego mam właśnie takie poglądy i dlaczego pewne sprawy widzę w taki sposób.
Zawsze twierdziłam że jestem gotowa na dyskusje, ale dyskusje merytoryczne. Nigdy nikomu nie narzucałam swoich poglądów, ale jeżeli ktoś się ze mną nie zgadza, oczekuję polemiki, a nie stwierdzenia że uważam inaczej, bo tak. I już. I kropka. To argumentacja małego dziecka, a ja na taką się nie godzę. Używając faktów, danych i konkretnych argumentów możemy rozmawiać na każdy temat który jest cały czas wałkowany w naszej przestrzeni publicznej. Chociażby kwestia niszczenia oświaty w ostatnich latach i cofania jej do poprzedniej epoki – bo to moja działka zawodowa i temat bardzo mi bliski. Kwestia praw kobiet i pozycji kobiety w naszym świecie, prawa decydowania kobiet o sobie i swoim ciele – bo sama jestem kobietą, mam córkę i chciałabym dla niej lepszego życia, tym bardziej że wychowuję ją na niezależną kobietę, która otwarcie mówi to co myśli i potrafi bronić swoich poglądów. Kwestia pandemii, której istnienie wiele osób kwestionuje, czego nie potrafię zrozumieć, oraz ochrony siebie i innych poprzez stosowanie ograniczeń i promocję szczepień jak jest to zorganizowane w innych cywilizowanych krajach. Kwestie obecności Polski w Zjednoczonej Europie i tych wszystkich profitów która ta Wspólnota nam daje – podróże, uczelnie zagraniczne, praca nie tylko w Polsce. Kwestie zmian klimatycznych które widzi świat, a nasz kraj niewiele sobie z tego robi, a torebki foliowe fruwają w powietrzu i segregacja śmieci bardzo kiepsko jest egzekwowana. Czy wreszcie krytyki tych co rządzą naszym krajem – bo urodziłam i wychowałam się w czasach zatęchłej komuny i chcę resztę życia spędzić w kraju wolnym, otwartym na świat, rządzonym przez ludzi mądrych i przez fachowców w swoich dziedzinach, którzy swoje stanowiska zdobywają w sposób uczciwy a nie przez wszechobecny nepotyzm i lizanie dupy tym którzy akurat są u władzy. W kraju gdzie każdy jest traktowany jak człowiek, gdzie nie ma uprzedzeń, dyskryminacji, homofobii, gdzie obywatele szanują siebie nawzajem, nie szczują jedni na drugich. Kraju otwartego na Europę, na Świat. Kraju gdzie szanuje się prawa człowieka, nawet jak ten człowiek jest obcokrajowcem, innego wyznania i o innym kolorze skóry i próbuje uciec przed wojną tam, gdzie może żyć spokojniej.
O tych wszystkich tematach chciałabym mówić, chciałabym pisać, chciałabym rozmawiać, dyskutować i polemizować, ale nie będę już tego robić. Nie będę już tego robić tutaj, na moim blogu. Bo ten tekst jest moim ostatnim tekstem, jaki tutaj umieszczam.
Niestety z przykrością muszę stwierdzić, że coraz więcej z nas traci umiejętność dyskutowania bez obrażania innych, traci umiejętność przedstawiania swoich poglądów merytorycznie, nie zna faktów, nie potrafi szukać wiarygodnych informacji, nie potrafi wyciągać wniosków. Pseudo argumenty pseudo fachowców, pseudo znawców z YouTube’a, Tik Toka, wszechobecny populizm, propaganda i powtarzanie gdzieś tam zasłyszanej nieprawdy, nie przemawia do mnie. Wiele osób zbyt łatwo akceptuje i przekazuje dalej papkę informacyjną, którą wkładają nam do głowy pseudo-dziennikarze niepotrafiący poprawnie wysłowić się w języku polskim, celebryci ze szklanego ekranu, jednosezonowi influencerzy, osoby które nie mają zbyt dużo do powiedzenia i są znane głównie z tego że są znane. Z coraz większym niepokojem patrzę na to że w dzisiejszej rzeczywistości wiedza, mądrość, znajomość faktów, wiedza historyczna, wykształcenie i doświadczenie wypierane jest przez tę papko-mieszankę portali społecznościowych, Tik Toka, Instagram’a, bezsensownych kanałów YouTube’owych. Obawiam się że coraz częściej wolimy popatrzeć na jakiś filmik, z którego nic nie wynika niż przeczytać jakiś tekst, który wymaga od nas skupienia, uwagi i wyciągnięcia wniosków.
Karmimy w ten sposób, płaskoziemców, antyszczepionkowców, fanów teorii spiskowych, homofobów, mizoginów, populistów, nacjonalistów. Coraz mniej mi to się podoba. Coraz mniej mam ochotę odpalać te media społecznościowe żeby czytać te wszystkie bzdury. Wolę poczytać prasę, gdzie swoje teksty piszą dziennikarze – tacy prawdziwi dziennikarze, wolę obejrzeć ciekawy dokument, czy podyskutować przy kieliszku wina i dobrym obiedzie z kimś, kto potrafi rozmawiać merytorycznie i kto potrafi DYSKUTOWAĆ – bez wzajemnego obrażania się, bez pomówień, bez dyskredytowania innych. Coraz mniej udzielam się w tych mediach społecznościowych i coraz bardziej sprawia mi frajdę życie w realu, wśród ludzi z którymi lubię spędzać czas. Może nie daje to dużo lajków i komentarzy, ale czuję się z tym coraz bardziej komfortowo.
Dlatego zdecydowałam o tym że pauzuję. Tutaj na blogu pauzuję, bo pewnie nadal będę dyskutować o rzeczach leżących mi na sercu, będę pisać o moich podróżach, o tym czego doświadczyłam, czy co ciekawego zrobiłam, lub co zobaczyłam. Ale to już nie będzie tutaj.
Blog zostawiam, bo mimo wszystko jest na nim kilka fajnych tekstów, kilka fajnych rzeczy, zdjęć, opisów które mogą się jeszcze komuś kiedyś przydać. Jeżeli ktoś będzie chciał mnie znaleźć to na pewno to się uda. Jeżeli będziecie potrzebować rady, pomocy, czy po prostu chcielibyście pogadać w kwestii pasożyta, to jestem do dyspozycji.
Jeżeli dostanę info z prośbą o udostępnienie informacji, ankiety, czy innych rzeczy związanych z pasożytem to też na pewno to zrobię.
Bardzo Wam dziękuję za ten wspólnie spędzony czas i życzę dużo zdrowia i świetlanej przyszłości dla Was wszystkich.
Aga
Zdjęcie z ostatnich materiałów dla Fundacji Piękniejsze Życie.
Szkoda 🙁