Zawsze byłam zwierzęciem ciepłolubnym. Zawsze lubiłam słońce, wysokie temperatury i wolałam lato niż zimę. Nie przeszkadzały mi upały, ani wakacje spędzane w tych najcieplejszych miesiącach na południu Europy. Zawsze lubiłam się opalać, pilnowałam tyko, żeby to było z umiarem, żeby nie przesadzić i żeby później nie schodziła skóra. Karnację mam taką, że zawsze opalałam się na taki ładny brązowy kolor. Tak było przez wiele lat. Jeszcze w wakacje 2013 roku byliśmy nad morzem, niestety nad polskim morzem, więc z tym opalaniem wiadomo że tam jest różnie, ale zawsze jak tylko można było, to spędzałam czas na plaży.
Od dwóch lat jest trochę inaczej. Może przez to, że przez te ostanie dwa lata, w wakacje nad morzem byłam tylko przez kilka dni i to w takich warunkach wybitnie deszczowych. Nadal bardzo lubię słońce i jak wstaję rano i widzę słoneczko, to cieszę się że to będzie piękny i słoneczny dzień. Jak jestem na morzu, to zawsze wystawiam łeb do słońca. Ostatnio nawet usłyszałam, że chyba przesadziłam z opalaniem, ale tak po prostu wyszło, zresztą opaliłam się trochę „na marynarza” czyli do czapki i okularów. Ale pomimo słońca……. zaczyna mi przeszkadzać wysoka temperatura i to, że jest mi coraz bardziej gorąco. Rano jest jeszcze OK, ale im bliżej południa, tym jest gorzej. Coraz częściej czuję, że przez te temperatury jest mi coraz bardziej duszno i że nie mam czym oddychać. A zeszły tydzień był dla mnie naprawdę trudny.
Właściwie już w trakcie naświetlań wiele razy słyszałam, że powinnam uważać na słońce i ograniczać przebywanie na pełnym słońcu. Wiele razy słyszałam, że teraz jestem bardziej narażona na choroby skóry, że już nie mogę się opalać, leżeć na plaży, że teraz to już powinnam tylko siedzieć w cieniu, pod parasolem, może nawet w kapeluszu z wielkim rondem jak starsza, stateczna pani…. Akurat. Nie mam nic do kapelusza, może wreszcie się do jakiegoś przekonam, ale ze słońca nie zrezygnuję. Nie leżę już plackiem na plaży, ale nadal lubię siedzieć na słoneczku. Tylko ta duchota i powietrze, którym nie można oddychać…..
Gosia niedawno powiedziała, że to wszystko co dzieje się z naszym złym samopoczuciem powinnyśmy zwalać na Tamoxifen. Oczywiście powiedziała to w takim trochę ironicznym znaczeniu, ale czy aby na pewno Tamoxifen nie ma z tym nic wspólnego? Może nie tylko Tamoxifen, ale to wszystko przez co przeszedł nasz organizm przez całe leczenie, a potem to dochodzenie do siebie i wracanie do „normalności”. Powtarzam się, ale znowu powiem, że niby wszystko jest normalnie, ale czy aby na pewno….
Znowu zacznę od siebie, ale to zdaje są przypadłości wielu z nas.
– Uderzenia gorąca.
Mój Najlepszy Doktor twierdzi, że…..muszę się przyzwyczaić i nauczyć z tym żyć. I niestety im cieplej, tym jest z tym większy problem. Staram się zawsze mieć wodę pod ręką, ale niestety im jest bardziej gorąco, tym częściej muszę usiąść i chwilę odsapnąć. Jak zaczynam czuć takie mrowienie w dłoniach, to znaczy że muszę wyjść na świeże powietrze, albo usiąść i pooddychać głęboko. I za chwilę mi przechodzi.
– Tak zwane – zimne poty.
Niestety…. może to nie jest jakieś takie nagminne, ale niestety zdarzają mi się już od dawna. To strasznie głupie uczucie, w pewnym momencie czuję się jakbym była w jakimś miejscu, gdzie w ogóle nie ma przepływu powietrza i nie ma czym oddychać. I znowu muszę usiąść, położyć się, zwolnić na chwilę i napić się wody. I też przechodzi. Ale uczucie jest głupie wyjątkowo.
– Zmęczenie.
I z tym też mam problem. Bardzo szybko się męczę, a im bardziej jest gorąco, tym częściej muszę odpocząć. I znowu koło się zamyka…..
– Zawroty głowy.
Ale to już chyba jest wypadkowa tego wszystkiego co napisałam powyżej, bo na to wszystko wpływa i temperatura i upały i to, że w ciągu dnia w pełnym słońcu nie mam czym oddychać. Kilka razy w ostatnich dniach miałam takie uczycie, że zakręciło mi się głowie tak, że zobaczyłam gwiazdy. Mniej więcej tak, jak widać to na kreskówkach. I znowu musiałam usiąść i chwilę odsiedzieć żeby dojść do siebie. Poza tym zauważyłam, że coraz częściej włączam klimę w samochodzie, a jeszcze niedawno byłam jej przeciwnikiem.
Jakiś czas temu, rozmawiając z Halinką o jakiś takich naszych przypadłościach usłyszałam: „Aguś, bo wiesz, to już ze względu na pesel……” Bardzo mi się to spodobało i trochę to Halince podkradłam. Bo pomimo wszystkich naszych przypadłości związanych z pasożytem, niestety z roku na rok jesteśmy coraz starsi. Tylko czy nasz wiek ma nas aż tak bardzo ograniczać? Ja w każdym razie na to się nie piszę. A z upałami jakoś muszę sobie poradzić. Więcej odpoczywam, piję dużo wody z cytryną i ……jakoś daję radę. Nie mam wyjścia.
to nie tylko Tamoxifen tak mamy ,ja go nie biorę już 4 lata i mam tak dalej a upały znoszę koszmarnie .Ale po leczeniu prawdopodobnie naswietlania spowodowały że mam niedoczynnosć tarczycy i objawy te same, borykalam się z nimi przez lata i jeszcze nadwaga