Tak na prawdę, to chciałam, żeby ten tytuł był dłuższy, ale trochę mi nie wyszło, bo za dużo chciałam w nim napisać. Więc napiszę to wszystko trochę inaczej. Ale zacznę od początku.
Mój ostatni tekst z zeszłego tygodnia o „szczęśliwym życiu po raku” wzbudził w Was dość dużo emocji. Bardzo szybko pojawiło się sporo komentarzy. Że u Was jest tak samo. Że to znacie. Że sami tego doświadczyliście, że widzicie to u swoich bliskich i że to życie „po” raku wcale nie jest takie proste. Pisaliście że dziękujecie za ten tekst, że to szczera prawda, że lekarze o tych wszystkich problemach nie mówią, nie uprzedzają że po leczeniu wszystko będzie inaczej. Owszem zalecają „oszczędzający tryb życia”, i tak naprawdę, na początku to są tylko słowa. Tylko kto traktuje te słowa poważnie? Niestety po jakimś czasie, trzeba je potraktować poważnie, niestety. Jest dużo gorzej, jeżeli z tym brakiem sił przychodzą też problemy z psychiką, a bardzo często to idzie w parze. Wtedy trzeba szukać pomocy. Wiem to, bo sama jestem tego przykładem.
Od bardzo wielu z Was dostałam przez ten ostatni tydzień tak dużo słów wsparcia, że mówiąc szczerze …….. wzruszyłam się. Pisaliście żebym nie martwiła się, żebym przeczekała ten czas, bo na pewno niedługo będzie trochę lepiej. Bardzo za te wszystkie słowa dziękuję. Za wszystkie komentarze, za maile, za to wszystko co napisaliście. Również za telefony, bo te też były. Jeszcze tego samego dnia zadzwoniła do mnie Ania, z którą jakiś czas temu pracowałam, a teraz nie spotkamy się już tak często. Długo rozmawiałyśmy – i tak na prawdę to doszłam do wniosku, że chyba jednak tak na co dzień, nie doceniamy tego jak dużo jest wokół nas życzliwych ludzi. Może nie zauważamy tego w tym pędzie życia? Może nie zwracamy na to uwagi? Czasem mam takie wrażenie że jestem sama z moim pasożytem. I jest mi z tym cholernie ciężko. Dopiero takie spontaniczne reakcje jak te z zeszłego tygodnia uświadamiają mi że jest dokładnie odwrotnie. Właśnie w takich sytuacjach zadaję sobie sprawę z tego jak bardzo takie wsparcie jest potrzebne. Potrzebne właśnie w tym codziennym życiu, na które często po prostu nie mamy siły. Właśnie dlatego wspierajcie swoich bliskich w chorobie i jeszcze bardziej kiedy już to leczenie się skończy, bo tak mi się coś wydaje, że nie ma nic bardziej wartościowego niż powrót do życia i to poczucie bycia potrzebnym, ale przede wszystkim poczucie tego że ktoś nas rozumie……..
Witam
Ja zaczynam swoją historię, której się nie spodziewałam, bo przecież Ja chora? Zawsze gdzieś pędziłam, leciałam, wszystko w biegu, żeby zdążyć ze wszystkim. I moje największe szczęście moja mała Natalcia. W tym miesiącu skończyła dwa latka. W poniedziałek mam wyniki histopatologii. Węzeł chłonny wycięty cały, pierś cała będzie do usunięcia. Czeka mnie chemio i radioterapia. Mam wsparcie całej rodziny i jest to bardzo ważne. Tylko ja tak się dziwnie czuje, jakby to wszystko działo się obok mnie. Od czwartku zaczęłam czytać Pani historię. Jest to wielka motywacja i daje pozytywnego kopa …
Pozdrawiam
Bardzo dziękuję, musisz być dobrej myśli, mocno trzymam kciuki i pozdrawiam serdecznie
Cześć dziewczyny. Tak już chyba możemy do siebie pisać. Diagnoza nowotwór złośliwy. Węzeł chłonny był zajęty. Teraz czekam na chemie. Wszystko szybko pędzi, ale to dobrze im prędzej zlikwiduję tego… tym lepiej. Pierś do usunięcia. Zadzwoniłam do Amazonek mam spotkanie 9 maja. Podejrzewam tylko, że będę już wtedy w szpitalu, więc dobrze, że trafiłam na Twoją stronę bo mniej więcej wiem czego spodziewać się po chemii. Moja Niunia (Natalcia ma dwa latka) wzięła pałeczkę od cymbałków i zaczarowała mnie mówiąc mama zdrowa i zakręciła tą pałeczką jak szalona. I dla tego musimy się trzymać dla naszych dzieci, wszystkich, których kochamy. Pozdrowienia i siły.
Bardzo ważne jest nastawienie psychiczne, musisz wierzyć że dasz radę. Pozdrawiam serdecznie.
Cieszę się że piszesz, że trafiłam tutaj kiedyś przypadkiem i wracam jak bumerang. Masz rację w każdym słowie. Już czuję się po tych wszystkich przejściach dobrze. Ale uczę się, że zmęczenie będzie czasem zaskakiwać jak wczoraj kiedy po trzech godzinach w bardzo miłym towarzystwie weszłam do domu o szóstej wieczorem, położyłam się na chwileczkę i zamknęłam ze zmęczenia…. takie cuda potrafią zaskoczyć i trzeba je przyjąć z bagażem życia. Na szczęście moi najbliżsi tłumaczą że to normalne i mam do tego prawo. Muszę sobie po prostu dbać trochę więcej praw i będzie latwiej. Jesteś piękną i dzielną kobietą a ja trzymam za Ciebie mocno zaciśnięte kciuki
Dzięki za odzew i kciuki:) To bardzo miłe, że można liczyć na dobre słowo i wsparcie. Ja od rana sprzątam , muszę zająć czymś głowę. Dziś wyniki i trzeba się brać do roboty. I do przodu…
No właśnie, alleluja i do przodu – taki już nasz los – pozdrawiam 😉
Dzięki Jolu, wiesz że ja za Ciebie też – ściskam 🙂