Dlaczego Bliski Wschód ……..?

Przez ostatnie pół roku słyszałam to pytanie wiele, wiele razy. Szczerze mówić to zadała mi je chyba każda osoba której mówiłam o zaplanowanej podróży. No cóż, lubię podróżować, to zawsze była moja pasja, a na Bliskim Wschodzie jeszcze nigdy nie byłam. O Dubaju myślałam już kilka lat temu, ale jakoś ciągle się nie składało, żeby pojechać w tamte strony. Jakiś czas temu nabyłam sobie nawet przewodniki i wiedziałam dokładnie co chcę tam zobaczyć, pozostało jeszcze tylko tam się wybrać. Dokładnie rok temu w październiku zupełnie przez przypadek wyskoczyła mi w sieci jakaś strona na której cena lotu do Dubaju była o ponad połowę niższa niż normalnie. Więc nie zastanawiając się zbyt długo po porostu kupiłam bilety na lot do Dubaju. Stwierdziłam, że jak już będę mieć bilety, to resztę sobie jakoś tam poukładam.

O Dubaju słyszałam wiele. Dubaj pojawia się w wielu reklamach. W wielu miejscach są piękne zdjęcia z Dubaju. To właśnie tam jest największy budynek świata i najbardziej luksusowy na świecie hotel, to tam są sztuczne wyspy, najnowocześniejsze na świecie metro, największe centra handlowe, to tam są arabskie bazary, na których są niezliczone ilości przypraw, dzielnice podrasowane i odbudowane w starym stylu poławiaczy pereł i to wreszcie tam można zjeść jedyne w swoim rodzaju lody z wielbłądziego mleka. Chciałam to wszystko zobaczyć, chciałam tego wszystkiego doświadczyć.

Przygotowałam się do tej podróży i wszystko bardzo skrupulatnie zaplanowałam. Zrobiłam wszystkie niezbędne rezerwacje, zrobiłam szczegółowy plan podróży. Znalazłam możliwość pojechania autobusem do Abu Dabi, żeby nie przepłacać za taksówę, dowiedziałam się jak się poruszać metrem, nabyłam mapkę Dubaju, a mapkę metra dostałam w gratisie….. Byłam naprawdę dobrze przygotowana na tę przygodę w Dubaju.

No cóż, zobaczyłam to wszystko co zaplanowałam i uważam, że watro było to wszystko zobaczyć, ale tak naprawdę to już po pierwszym dniu, najlepszym słowem które opisze moje dubajskie wrażenia – to słowo rozczarowanie. Bo w folderach i na zdjęciach wszystko naprawdę wygląda pięknie. Wszystko jest kolorowe, a barwy są takie nasycone, po prostu nieziemskie. Rzeczywistość okazała się inna, bo świat w Dubaju jest szary. Czasem jeszcze czarno-biały. Czarny od czarnych abaji kobiet i biały do białych kandur facetów. Wilgotność powietrza sięgająca prawie 90% sprawia, że nad całym miastem wisi taka szara zasłona pary wodnej. Powietrze nie jest przejrzyste i jest bardzo słaba widoczność. Wieżowce i budynki giną we mgle. Wydawało mi się że gdy samolot będzie lądować to zobaczę panoramę miasta, wszystkie drapacze chmur i sztuczne wyspy przy brzegu. Nie zobaczyłam nic oprócz szarej poświaty zasłaniającej wszystko. Może gdybyśmy przyjechali na wiosnę miasto byłoby bardziej kolorowe, no ale cóż – widocznie nie można mieć wszystkiego….

Kiedy tak jeździłam palcem po mapie planując pobyt w Dubaju, coraz częściej gdzieś tam w pobliżu pojawiał mi się Oman. Większość przewodników o Dubaju ma również wiele wzmianek o Omanie – jako taka dodatkowa atrakcja. Zaczęłam czytać o tym kraju i szukać informacji w sieci. Czy wiecie że Oman to czwarty kraj na świecie jeżeli chodzi o bezpieczeństwo? Ja tego nie wiedziałam. A im więcej czytałam o tym kraju i zagłębiałam się w informacje o nim, tym bardziej dochodziłam do wniosku, że trzeba tam pojechać. Przede wszystkim pustynia i oazy, czyli w języku miejscowych wadi, wąwozy wypełnione wodą które wydają się rajem na ziemi. Poza tym góry. Piękne skały, kaniony do których można dojechać samochodem, no i oczywiście plaże i ocean, w którym można siedzieć bez końca. Klamka więc zapadła, kolejny tydzień po pobycie w Dubaju, to podróż po Omanie. Zarezerwowałam samochód i zaczęłam planować jak zobaczyć jak najwięcej w trakcie tygodnia.

A skąd wziął się Iran? Iran tak naprawdę był dla mnie jedna wielką niewiadomą. Co średnio przeciętny człowiek wie o Iranie? Jakie jest pierwsze skojarzenie gdy usłyszymy słowo Iran? Terroryzm, zamachowcy, talibowie, muzułmanie, radykalny islam, po prostu bardzo niebezpieczny kraj, rządzony żelazną ręką przez ajatollahów i nieprzychylny obcokrajowcom i kulturze zachodniej.

NIC BARDZIEJ BŁĘDNEGO.

Obraz Iranu rysowany w naszych mediach i mediach zachodnich ma się nijak do rzeczywistości. Czy wiecie, że wśród wszystkich osób organizujących i wykonujących zamachy na świecie nie było ani jednego Irańczyka? Gdy dotarłam do tych danych też byłam zdziwiona.

Nigdy przez te ponad dwa tygodnie pobytu w Iranie nie czułam się w jakikolwiek sposób zagrożona. Wręcz przeciwnie. Nigdy w życiu nie spotkałam się z taką życzliwością ludzi jak podczas tej podróży. To jest temat na osobny wpis, ale wiele razy przez zupełny przypadek lądowaliśmy w domach poznanych na ulicy ludzi i byliśmy przyjmowani z taką życzliwością i gościnnością, że to trudno sobie wyobrazić. Sama byłam wielokrotnie w szoku. Podchodzili do nas obcy ludzie, na ulicy, w metrze, w sklepach próbujący z nami rozmawiać. Często łamaną angielszczyzną, czasem trochę lepszą, z pytaniami skąd jesteśmy, dlaczego tu przyjechaliśmy, jak odbieramy Iran, jak nam się w tym kraju podoba. Wiele z tych osób wymieniło się a nami numerami telefonów, mailami, namiarami na Whatsappie, a niektórzy po prostu zapraszali nas do swoich domów żeby spokojnie pogadać. Dla mnie to było coś niepojętego i zupełnie niespotykanego w naszej kulturze. Szczerze mówiąc przeczytałam kilka tekstów o tej bliskowschodniej gościnności, ale przeszła ona moje najśmielsze wyobrażenia i oczekiwania. Niestety bariera językowa w Iranie jest ogromna, bardzo mało ludzi mówi po angielsku, że i innych językach nie wspomnę, choć kilka razy udało nam się też pogadać po niemiecku i po rosyjsku. Niemal każdy, kto choć trochę znał angielski, widząc turystów (a widać było z daleka, że nie jesteśmy tubylcami), próbował ten swój angielski jakoś wykorzystać. Zagadnąć, zadać kilka pytań, czy usiąść gdzieś i przez kilka minut porozmawiać.

Wydawało mi się że dużym wyzwaniem dla mnie będzie kwestia ubioru w krajach arabskich, a zwłaszcza w Iranie. Nie ukrywam, że przed wyjazdem był to dla mnie jakiś tam problem, ale wcale nie było tak tragicznie, jak mogłoby się wydawać. O kulturze ubierania się też napiszę więcej, bo to bardzo ciekawy choć czasem trudny temat dla nas ludzi z zachodu.

Nie ukrywam, że wrażeń a tej podróży mam bardzo dużo. Nie tylko wrażeń, ale sporo też różnych refleksji i przemyśleń i bardzo dużo różnych obserwacji łamiących stereotypy Bliskiego Wschodu, które są nam Europejczykom wpajane. Ale o tym też będzie później.

Co na mnie zrobiło największe wrażenie? Wiele rzeczy. Sporo zabytków, ale też i nowoczesnych budowli, miasta, góry, ocean, ale chyba jednak pustynie utkwiły mi najbardziej w głowie – i te w Omanie i te w Iranie. Piaszczyste, słone i skaliste. I oczywiście bliskie spotkania z wielbłądami, zwierzakami które uwielbiam. Podczas tej podróży miałam tych wielbłądów w bardzo dużej ilości i w bardzo wielu miejscach i nawet udało mi się na jednym pojeździć. Ale tam wielbłądy po pustymi chodzą luzem, tak jak u nas krowy po polach …….

cdn.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *