BADAJ SIĘ NIE TYLKO W PAŹDZIERNIKU – CZYLI CAŁA PRAWDA O RAKU PIERSI.

Ostatnio coraz więcej osób prosi mnie przy różnych okazjach, żebym opowiedziała swoją nowotworową historię. O tym jak dowiedziałam się o pasożycie i jak to wszystko się zaczęło. A ja z uporem maniaka powtarzam, że poszłam jak co roku na rutynowe USG. I gdybym na to USG nie poszła, znajdując kolejną wymówkę, bo przecież jest tyle ważnych spraw i problemów do rozwiązania właśnie teraz i właśnie w tej chwili, to wielce prawdopodobne, że nie czytalibyście teraz tego tekstu……..

A ja na USG poszłam. Takie zwykłe rutynowe USG, na które chodziłam co roku tak dla siebie i dla świętego spokoju, żeby potwierdzić że wszystko jest OK. Niestety tym razem nie było OK.

Czyli jak to naprawdę jest? Czy należy bać się raka piersi? Na co należy zwrócić uwagę, żeby nie przeoczyć pasożyta? Wiele nowotworów – w tym również rak piersi w początkowym stadium nie daje prawie żadnych objawów. Najczęstszy, klasyczny objaw raka piersi jaki udaje nam się zauważyć to – guzek w piersi. Dlatego tak ważne jest regularne samobadanie piersi. Jakakolwiek zmiana w wyglądzie piersi, czy wystąpienie innych niż dotąd odczuć w obrębie piersi powinien wzbudzić nasz niepokój. Jednak większość zmian, które możemy zauważyć, ma łagodny charakter, tylko że żadnej nie wolno nam zlekceważyć, każdą należy sprawdzać.

Objawem raka piersi może być zmiana w wyglądzie – powiększenie rozmiaru piersi lub przeciwnie – jej zmniejszenie. Podejrzane są zmiany koloru piersi, zaczerwienienie i ból brodawek oraz wyciek – zwłaszcza krwistej wydzieliny. Do konsultacji z lekarzem powinna także skłonić obecność guzka w dole pachowym bo może to być powiększony, zaatakowany przez komórki rakowe węzeł chłonny. Zmiany w wyglądzie brodawki na przykład jej wciągnięcie, pomarszczenie skóry lub pojawienie się zmian wokół niej. Warto pokazać lekarzowi również rozszerzone żyły na piersiach oraz wszelkie pojawiające się zmiany skórne, czy nieprawidłowości, które do tej pory nie występowały.

Jak pokazują badania ponad 80% tych zmian na łagodny charakter. A większość z nich, to zmiany niegroźne. Można łatwo wytłumaczyć zmiany kształtu piersi i brodawek (ucisk czy otarcie bielizny, lub asymetria piersi), ból czy zaczerwienienia (nieprawidłowo dobrane ubranie), czy nawet wydzieliny (zmiany hormonalne), ale musi to zrobić lekarz zlecając badania: mammografię oraz USG, ewentualnie jakieś inne badania specjalistyczne.

Wracając do pytania o mnie i mojego prywatnego pasożyta, to powinnam jeszcze powiedzieć o tym czym są zwapnienia, bo to temat taki trochę traktowany po macoszemu.

Kilka lat przed diagnozą, która potwierdziła u mnie zmiany nowotworowe, dowiedziałam się od mojego lekarza, że mam w gruczole piersiowym zwapnienia. Od wielu, wielu lat (czyli od karmienia mojego pierwszego dziecka i poważnego zapalenia piersi), miałam dość duży przerost gruczołu. Podobno przy takim przeroście jak u mnie, zwapnienia są dość powszechne, zwłaszcza u kobiet w tak zwanym „średnim wieku”, nie było więc większego powodu żeby się przejmować. Pan doktor uczulił mnie tylko, że trzeba te zmiany obserwować. Chodziłam więc na USG regularnie. A co by było gdybym nie chodziła? Ciekawe jak duże guzki można wyhodować gdy nie chodzi się na badana? Ale tego nie chcę już widzieć.

Podczas mojego ostatniego badania USG, p. dr znalazł u mnie zmiany, które wymagały dalszego sprawdzenia, czyli rezonansu i biopsji i to właśnie te badania potwierdziły złośliwe zmiany nowotworowe. A potem poszło już piorunem. O historii mojego leczenia i o roku który straciłam walcząc z pasożytem mówiłam już i pisałam wielokrotnie, dziś oszczędzę szczegółów.

Jak to więc jest z tymi zwapnieniami?

Wiele kobiet o gruczołowatej, czy tak zwanej gęsto utkanej budowie piersi, słyszy w pewnym momencie życia, że wystąpiły u nich zwapnienia czyli tak zwane złogi wapnia, które są powszechne i zazwyczaj niegroźne. I jest to prawda – zwłaszcza po menopauzie. Mogą być wywołane kilkoma przyczynami niezwiązanymi z rakiem: łagodną torbielą, stanem zapalnym lub urazem sutka, odkładaniem się wapnia w powiększonym przewodzie mlekowym, zapaleniem skóry. Grudki w piersi są powszechne, ma je sporo kobiet i większość z nich jest niegroźna. Ale jeśli są twarde i mają nieregularne brzegi oraz są przyczepione mocno do skóry lub tkanek miękkich, to prawdopodobieństwo, że będą złośliwe, jest większe. W tych przypadkach, nawet jeśli mammografia daje wynik negatywny, niezbędne jest wykonanie biopsji, gdyż badanie mammograficzne nie wykrywa około 15 procent złośliwych zmian nowotworowych.

I na koniec trochę statystyki:

Nowotwory złośliwe piersi u kobiet stanowią 22% ogółu zachorowań.

Zachorowalność na nowotwory złośliwe piersi w ciągu ostatnich trzech dekad wzrosła ponad 2-krotnie, a najwyższy wzrost ryzyka zachorowania notuje się wśród kobiet w wieku 50-69 lat. Wzrasta natomiast wskaźnik przeżyć zarówno rocznych jak i pięcioletnich i systematycznie się on zwiększa. Tutaj Polska wcale nie wygląda tak źle na tle innych krajów europejskich, chociaż jak twierdzą badacze – mogłoby być jeszcze lepiej. Obecnie choroba nowotworowa jest już traktowana nie jak choroba śmiertelna ale jak choroba przewlekła.

Jak to więc jest naprawdę z tym rakiem piersi?

Kiedy jesteśmy obciążone genetycznie, bo ktoś w naszej rodzinie chorował na raka  piersi – trzeba być czujnym i bardzo regularnie odwiedzać lekarzy, którzy o naszym obciążeniu wiedzą. A jeżeli nie? Najlepszym sposobem profilaktyki jest kontrolowanie piersi i regularne SAMOBABANIE, a także robienie systematycznie profilaktycznych badań: USG piersi oraz mammografii. Kobiety po operacjach powiększania piersi powinny wykonywać rezonans magnetyczny. Takie badania (raz na dwa lata) oraz systematyczne wizyty kontrolne u ginekologa, którego informujemy o zaobserwowanych ewentualnych zmianach, pozwalają na wykrycie raka piersi w najwcześniejszym stadium. Wtedy szansa na całkowite wyleczenie jest bardzo duża.

Ile z nas chodzi regularnie do lekarza? Ile z nas regularnie się bada? Robi USG? Mammografię? A jak lekarz dziwi się, że znowu chcemy skierowanie, to z uporem maniaka nie odpuszczamy, i drążymy tak długo aż nam ten papier wypisze? Ile z nas odpuszcza? Bo nie ma czasu? Bo jest tyle innych ważniejszych spraw? Bo wreszcie wstydzi się prosić lekarza po raz kolejny i kolejny, i jeszcze kolejny? Ile z nas nie ma czasu żeby regularnie robić samobadanie piersi? Ile razy obiecujemy sobie, że zaczniemy już jutro, już za tydzień, już od następnej kąpieli?

Tylko czy wtedy nie będzie już za późno?

W powyższym tekście wykorzystałam informacje znalezione na

www.poradnikzdrowie.pl. i www.onkologia.org.pl

oraz w publikacjach Jane E. Brody „Personal Health” z The New York Times.

9 myśli nt. „BADAJ SIĘ NIE TYLKO W PAŹDZIERNIKU – CZYLI CAŁA PRAWDA O RAKU PIERSI.

  1. Świetny tekst! Mam 25 lat, samobadanie piersi robię od kiedy dostałam pierwszy okres. Jest to dla mnie naturalne jak branie prysznica 😉 Tylko zastanawiam się, czy w tym wieku powinnam już regularnie robić usg (w mojej rodzinie nie ma zachorowań na raka). Czy robić to badanie np. co pół roku, co rok?

    • Raz na rok na pewno nie zaszkodzi, a jeżeli pójdziesz na pierwszą wizytę, to lekarz pokieruje Cię co dalej – pod warunkiem, że będzie to dobry lekarz 🙂 Pozdrawiam.

  2. Trafiłam tu przypadkowo, a może tak miało być. U mnie to świeżynka. Było super wszystko. Ślub w czerwcu, miało być tak pięknie… A tu w lipcu wyczułam jakiegoś guzka, pierś mnie bolała. Zwaliłam to na zmiany hormonalne… Przed okresem, po okresie, w trakcie… Były wymówki, że przecież to na bank nic takiego. W końcu rak nie boli. Tak myślałam kiedyś. W sierpniu poszłam do mojej lekarki. Nie spodobało jej się to i od razu kazała się zapisać do chirurga onkologa. Poszłam do drugiego lekarza, zrobiłam USG. Guz. Konieczna wizyta u chirurga onkologa. Strach. Na drugi dzień miałam już wizytę. Zrobione kolejne USG i biopsja. Czekanie na wynik. I ten wyrok: podejrzenie nowotworu złośliwego piersi. Świat zawalił mi się w 1 sekundzie. Kolejna wizyta, pobranie części guzka do kolejnego badania. Są wyniki. W piątek kolejna wizyta. Wiem, że będzie ustalane leczenie. W miarę się trzymam. Raz lepiej, raz gorzej. Ale już nie jestem taka twarda jak kiedyś. Boję się jak diabli. Mamy córkę, mam dla kogo żyć. Ale kto mi zagwarantuje długie życie? Nikt.
    Dlatego ważne są badania. I nikt mi nie powie, że nie. Gdybym to zbagatelizowała, to jeszcze trochę i może by było za późno. A tak, zawsze jest szansa.

    • I tego musisz się trzymać, że masz dla kogo żyć. A poza tym nastawienie psychiczne jest bardzo ważne, więc musisz być dobrej myśli. Pozdrawiam serdeczńie i trzymam kciuki za lecznie.

      • Kolejne wyniki potwierdziły tego złośliwca :/ okazało się, że mam w sobie rzadką odmianę: gruczołowo-torbielowaty… 28.10. mam już operację. Jedziemy oszczędzającą, potem radioterapia,…a potem się okaże jak tam się trzymam…
        Dzięki za trzymanie kciuków 🙂
        Pozdrawiam Ciebie i wszystkie kobietki, które walczą z tymi skorupiakami :*

    • Tak, badania są bardzo ważne. Badam się regularnie. Na razie nie wyczułam nic niepokojącego i mam nadzieję, że tak zostanie. Niestety w mojej rodzinie jest kilka przypadków zachorowań (nie tylko na raka piersi ale też inne nowotwory). Staram się oswoić z myślą, że mnie też może to spotkać, ale chyba nie da się przygotować na taką sytuację (szczególnie gdy ma się dziecko). Ja także trzymam kciuki za leczenie. Trzymaj się i bądź silna!

      • Niestety nie znamy dnia ani godziny. Taki skorupiaczek rozwija się ładnych parę lat. Nikt nie jest w stanie się na to przygotować niestety. Bo przeważnie spada to na nas jak grom z jasnego nieba. Mam nadzieję, że nie zachorujesz. Dobrze, że regularnie się badasz. Zawsze jesteś bardziej do przodu niż osoby, które nie robią nic w tym kierunku.
        Dzięki za dobre słowa 🙂
        Pozdrawiam serdecznie 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *