Łatwo powiedzieć. Z wykonaniem może być już trochę gorzej. . . . . Coraz częściej łapię się na tym, że moja szklanka jest w połowie pusta. Nie wiem dlaczego tak się dzieje, przecież od bardzo już dawna ta szklanka była do połowy pełna…… Zastanawiam się z czego wynika to moje postrzeganie świata w coraz ciemniejszych barwach i takie postępujące czarnowidztwo. Tylko żeby do tego dojść, trzeba znaleźć chwilę czasu i zatrzymać się w tym codziennym pędzie i pomyśleć. W ostatnich dniach staram się to właśnie robić, to znaczy choć na chwilę zatrzymać się i zresetować mózg. No i po takich chwilach zadumy do ciekawych wniosków dochodzę ……
Od jakiegoś czasu, życie wokół mnie toczy się jakoś tak inaczej. Wszystko dzieje się nie tak jak powinno, piętrzą się problemy, doba znowu jest za krótka. Co jedną rzecz załatwię to na jej miejsce pojawiają się kolejne dwie, lub nawet trzy do zrobienia i to natychmiast i łapię się a tym, że znowu biegam jak pies za własnym ogonem. Chociaż może wcale nie pies tylko kot, bo moje koty właśnie tak spędzają swój wolny czas. Gonią swój własny ogon. I kręcą się w kółko.
Kilka dni temu stwierdziłam, że chyba się zapętliłam. OK, wiem że czas jest trudny, trzeba doczekać do wiosny, pogoda nie pomaga, a to co dzieje się za oknem może faktycznie przygnębić. Rzeczy do zrobienia narastają w tempie lawinowym, a im szybciej staram się wszystko ogarnąć, tym więcej zostaje mi tych jeszcze „do zrobienia”. Czy to już z wiekiem tak się dzieje? czy faktycznie tego jest tyle że nie daję rady? Mam wrażenie, że jakiś czas temu wszystko miało swoje miejsce i toczyło się tak jak powinno. Przede wszystkim myślę tutaj o pracy, bo to ona zajmuje mi masę czasu dziennie. Od niedawna nie mogę się wyrobić z niczym. Niestety od wielu miesięcy cała oświata wydaje się jednym wielkim chaosem, więc jest to trochę na początku dziennym, ale ciężko mi się z tym pogodzić. Wolałabym mieć wszystko poukładane i taki wewnętrzny spokój, że każdy wykonuje swoje obowiązki i całość toczy się swoim torem do przodu. Może nie w jakimś szalonym tempie, ale wolno i skutecznie. Ale chyba już tamte czasy minęły. „Dobra zmiana”, która dopadła oświatę i postawiła ją na głowie chyba tak szybko nie zniknie. Ciężko mi bardzo to wszystko ogarnąć i połapać w chaosie zmian w przepisach, rozporządzeniach i całej tej papierologii. I coś mi się zdaje, że jest to bardzo ważny czynnik mojego postrzegania szklanki (tej w połowie pustej). Tłumaczę sobie że i tak muszę się z tym uporać i zrobię to prędzej czy później, ale cała ta sytuacja jest naprawdę frustrująca i może człowieka porządnie zdołować.
Trochę pocieszające jednak dla mnie jest to, że to nie tylko ja mam z tym problem. Wiele osób z którymi ostatnio rozmawiałam, postrzega to co się dzieje wokół dokładnie w ten sam sposób. Zbyt dużo do zrobienia, zbyt dużo obowiązków, zbyt mało czasu, za krótką dobę, zbyt dużo ludzi, którzy permanentnie czegoś chcą i to na wczoraj…… Nie wiem, może to czas przyspieszył, albo to nasze życie po prostu toczy się szybciej i my też się nie wyrabiamy?
Staram się to wszystko co się dzieje jakoś przerobić i poukładać, ale różnie mi to wychodzi. Bo teoretycznie to ja wiem, że spokój, że dystans, że więcej czasu dla siebie, że chwila posiedzenia w ciszy w ciągu dnia i skupienia się na moment na relaksacji, że trzeba odpuszczać i nie szaleć, tak – ja to wszystko wiem. Tylko że gdzieś z tyłu głowy cały czas telepie mi się coś, czego nie mogę odgonić; że nie zdążę, że jeszcze trzeba zrobić i to, i tamto, że dzień za krótki, że pokrywają mi się terminy itd….
Tak powoli dochodzę do wniosku, że skoro zaczynam to nazywać po imieniu, to może jest to już połowa drogi, żeby wprowadzać w życie tę szklankę do polowy pełną. Zamiast skupiać się na tym co jeszcze jest do zrobienia, co jeszcze jest przede mną powinnam odhaczać to, co już zrobiłam i nie uprawiać czarnowidztwa do tego wszystkiego co jeszcze przede mną. Po prostu odciążyć głowę i nie roztrząsać wszystkiego na najdrobniejsze kawałeczki. Kiedyś tak robiłam i wszystko wydawało się być OK. Prosty wniosek – że powinnam do tego wrócić, a przynajmniej postarać się zmienić mój tok myślenia. Czego również i Wam życzę. Tej szklanki do polowy pełnej i tych różowych okularów, o których ostatnio śpiewa Enej – żeby ich nie zgubić w tej codziennej gonitwie……
😍 kochana☺️ jak ty mądrze piszesz, bardzo podoba mi się twój sposób myślenia, patrzenia na świat 😘mam podobnie z tą jedną różnicą że ja odpuściłem sobie na razie pracę zawodową, bo nie chciałam wracać do starej no i oczywiście mogłam to zrobić 😀na razie próbuję powoli wcielić w życie moją pracę marzeń, choroba pomogła mi się odważyc i nie czekać na potem, efekty zdecydowanie zwolniłam😁mój organizm jest mądrzejszy niż ja więc go słucham, nie obciążać się obowiązkami tak jak kiedyś 😇 w twojej wypowiedzi brakuje mi jednego (być może po prostu o tym nie napisałaś 🙂) czy wystarczająco dbasz o siebie, bardziej niż przed chorobą? Buziaki 😘