Kilka dni temu grzebałam sobie na fejsie i wpadły mi w oko właśnie te dwa zdania. Przeczytałam je kilka razy zupełnie bezmyślnie, ale im więcej razy je czytałam, tym bardziej docierało do mnie co te zdania znaczą w tym obecnym, trudnym czasie.
Myślę że większość z nas przechodzi trudne chwile i nie potrafi odnaleźć się w tej nowej rzeczywistości. Nie wiem czy są ludzie których życie w ogóle się nie zmieniło. Jak patrzę na otaczający nas świat, na moich znajomych, przyjaciół, sąsiadów, na ludzi których spotykam w swoim codziennym życiu, to każdy z nich przeżywa świat w czasach pandemii na swój własny sposób, ale niemal wszyscy tęsknią za życiem poprzednim. Życiem gdy chodzili do pracy, gdy dzieci chodziły do szkoły, na zajęcia pozalekcyjne, z kolegami do kina, gdy mogliśmy wyjść na spacer, do parku, po zakupy, wyskoczyć na kawę z koleżanką, pójść do knajpy na obiad, czy po prostu wpaść do znajomych pogadać i spędzić razem czas.
Dopiero teraz zdajemy sobie sprawę jak bardzo nam tego poprzedniego życia brakuje. A przecież jeszcze kilka tygodni temu nawet nie przemknęło nam przez myśl, że taka sytuacja może w ogóle mieć miejsce. Że świat może się zatrzymać i zacząć działać na bardzo zwolnionych obrotach. Dopiero teraz doceniamy to nasze życie w biegu z mnóstwem zajęć i mnóstwem rzeczy do zrobienia i spraw do załatwienia. Tęsknimy za wyjściem z domu, za pójściem do pracy, dzieci tęsknią za szkołą, za spotkaniem z kolegami, za tą zwykłą prozą życia na którą tak narzekaliśmy.
Z drugiej strony zadziwia mnie fakt, jak szybko przestawiamy się w tym naszym życiu i przystosowujemy do nowej rzeczywistości. Na szczęście mamy wiele gadżetów, które pomagają nam w kontakcie ze światem, w pracy, w nauce. Śniadanie Wielkanocne jedliśmy z laptopem na stole i mieliśmy połączenie z całą rodziną, niby wszyscy razem, ale jakoś tak dziwnie. Ale daliśmy radę. Urodziny czy imieniny też obchodzimy wirtualnie. Doświadczyłam tego sama kilka dni temu. W sobotę mam urodziny mojej córki i też będzie dziwnie, ale jakoś sobie poradzimy. Mam zamiar zrobić bezę, szkoda tylko, że niektórzy będą mogli jej „spróbować” tylko wirtualnie.
Tak sobie myślę, jak daleko możemy się jeszcze posunąć w tym dostosowywaniu się do otaczającej nas rzeczywistości. Czy to jest właśnie ten taniec w deszczu? Tylko że my uczymy się tańczyć zupełnie nowy taniec, taki który pojawił się w naszym życiu z dnia na dzień, zupełnie nieoczekiwanie i na który nie byliśmy przygotowani. Dostosowujemy się do tej nowej sytuacji, ale czy długo damy radę wytrzymać w takiej izolacji jak dziś? W zamknięciu? Odosobnieniu? Powoli zaczynamy się zastanawiać jak ta nasza rzeczywistość będzie wyglądała za kilka tygodni, kilka miesięcy?
Wczoraj moja koleżanka powiedziała mi, że człowiek to takie zwierzę, które jest w stanie przystosować się do każdych warunków życia i w każdych się odnaleźć. I to chyba jest prawda. Nasi dziadkowie brali karabin na plecy i ukrywali się w lasach, a w górze gdzieś świstały pociski. My na szczęście możemy wyjść z domu bez obawy że do niego nie wrócimy. To zawsze jakaś zaleta.
Czy uda nam się ta nauka tańca w deszczu? Chyba nie mamy wyjścia, choć pewnie niektórzy będą mieć z tym spory problem. Ale trzeba próbować, bo rzeczywistość która nas czeka po pandemii będzie zupełnie inna od tej do której przywykliśmy ….
grafika znaleziona w sieci