…….. tylko dlaczego wygląda on zupełniej inaczej niż na kolorowych folderach i zdjęciach w sieci?
Z czym Wam się kojarzy Dubaj? Takie pierwsze wrażenie? Wieżowce? Najwyższe na świecie skyscrapers? Piękne widoki? Krajobrazy? Na pewno sztuczne wyspy – „Palma” i „The World” – czyli archipelag wysp w kształcie świata. Na pewno hotel Burj Al Arab, potocznie nazwany „Żaglem” – jeden z najbardziej luksusowych hoteli na świecie. Na pewno Burj Kalifa czyli najwyższy budynek świata. I największe na świecie centra handlowe z narciarskim kompleksem Ski Dubaj w największym z nich czyli w Mall of Emirates.
Tak, to wszystko znajduje się w Dubaju. Jest jeszcze najnowocześniejsze na świecie metro, kilkunasto-pasmowe autostrady, klimatyzowane chodniki, wieżowce w najróżniejszych kształtach i odcieniach, jest też pustynia coraz bardziej ujarzmiana i podporządkowywana sobie przez ludzi. Ale Dubaj na kolorowych folderach to zupełnie inny Dubaj niż ten, który widzimy gdy podchodzimy do lądowania od strony Zatoki Perskiej. Próbowałam zobaczyć coś z samolotu. Coś. Cokolwiek. Jakiś kawałek wyspy palmowej, jakiś drapacz chmur, może ten najwyższy, może Dubaj Creek – czyli kanał oddzielający „stary” Dubaj od „nowego”. Nie zobaczyłam nic, pomimo tego że samolot zrobił ze trzy okrążenia nad Dubajem. No dobrze, widziałam nowo usypane wyspy na wysokości dzielnicy Deira tam gdzie jest pas nalotowy na lotnisko, ale to nowe wyspy jeszcze w trakcie tworzenia czyli po prostu ogromne połacie piachu. Wszystko zasłaniała poświata wilgotnego powietrza wisząca nad całym miastem. Nie ukrywam, że byłam mocno zawiedziona, bo liczyłam, że jednak coś z tego samolotu zobaczę.
Pierwszą rzeczą którą zobaczyliśmy po wylądowaniu – to lotnisko, które ciągnie się w nieskończoność. Samolot jedzie po pasie wzdłuż terminala, a on wydaje się wcale nie kończyć. Gdzieś tam daleko widać mgłę, ale budynek ciągnie się dalej i końca nie widać…..
Kolejna ciekawa rzecz, na którą zwróciłam uwagę. Większość kobiet które leciały ze mną w samolocie po wylądowaniu podążyło w kierunku łazienki. Było to dla mnie zupełnie zrozumiałe, bo sama też tam pobiegłam. Tylko że one pobiegły do łazienki w zupełnie innym celu, bo już po chwili wyszły z niej zachuszczone i omotane w luźne szaty czyli w abaje. Dziwny to widok, najpierw tabun kobiet w obcisłych jeansach i krótkich bluzeczkach, a za chwilę te same kobiety szczelnie okutane od głowy aż po czubki palców u stóp. Również dziwne jest pierwsze wrażenie po zobaczeniu takiej dużej ilości facetów w sukienkach. Głównie białych, i w białych szmatkach na głowie. Przyznam się że do tego widoku przyzwyczaiłam się dopiero po kilku dniach.
Kolejnym szokiem było wyjście z lotniska na zewnątrz czyli po prostu wyjście z pomieszczeń klimatyzowanych prosto na ulicę. Żar powietrza który w nas uderzył był powalający. Nawet nie wiem jak to opisać. Upał to bardzo delikatne słowo. Jaskrawe słońce – bez okularów nie da rady tam funkcjonować – żar z nieba, ponad 40 stopni i wilgotność. Po kilku, a może po kilkunastu sekundach, wyglądaliśmy jakbyśmy wyszli z pod prysznica. Pot kapie z twarzy, bluzka przykleja się do pleców, słońce pali skórę. Pierwszy raz doświadczyłam czegoś takiego. A to była dopiero 8 rano. W tym upale, ociekający potem, z przyklejonym do pleców plecakiem, dotarliśmy do taksówki. Niestety do terminala, który obsługuje tanie linie lotnicze metro nie dojeżdża. A w taksówce – znowu klima. Praktycznie od tego pierwszego dnia nauczyłam się zawsze mieć po ręką koszulę z długim rękawem. Wychodzę na zewnątrz – zdejmuję koszulę, wchodzę do pomieszczeń – zakładam. Inaczej się nie da. Różnice temperatur na zewnątrz i w klimatyzowanych pomieszczeniach są ogromne.
No więc takie było moje pierwsze zderzenie z dubajską rzeczywistością. Gdy już dotarliśmy do metra, zorientowaliśmy się jak tym metrem się poruszać, nabyliśmy kartę i ruszyliśmy szukać hotelu, zobaczyliśmy jak naprawdę wygląda to miasto……
Stanowczo wolę je w kolorowych folderach i reklamach w telewizorze. Jadąc metrem (bo większa część metra w Dubaju przebiega na powierzchni) czekałam na to ŁOŁ, na to, że ten niesamowity widok mnie powali, że się tym przepychem i bogactwem zachłysnę, że zobaczę te cudne kolory. Nic takiego się nie stało. Zobaczyłam szare miasto za mgłą. Oczywiście, że te wszystkie wieżowce robią wrażenie. Jest ich mnóstwo i naprawdę są ogromne. A jeszcze większe wrażenie zrobiły na mnie ulice. Nigdy nie widziałam szesnasto-pasmowej autostrady przecinającej miasto. Nie widziałam klimatyzowanej stacji metra, ani klimatyzowanych przystanków autobusowych i klimatyzowanych chodników. Dokładnie tak – klimatyzowanych chodników, bo większość ludzi w Dubaju od kwietnia do października żyje w zamkniętych, klimatyzowanych pomieszczeniach, a na ulice wychodzą tylko wtedy kiedy muszą. Życie w Dubaju latem toczy się głównie w centrach handlowych, dopiero późnym wieczorem ludzie wychodzą na zewnątrz.
Co jeszcze zrobiło na mnie wrażenie? Na pewno widok ze 147-go piętra najwyższego budynku świata. Na pewno przepych i ogrom centrów handlowych, bo w Dubaju wszystko jest naj. Największe, najokazalsze, najnowocześniejsze, najdroższe, najwyższe. Ogromna ilość drapaczy chmur i każdy jest inny. Czasem miałam wrażenie, że każdy w nich jest od czapy i że zupełnie do siebie nie pasują. Im dłużej na nie patrzyłam tym bardziej utwierdzałam się w tym przekonaniu. Tym bardziej że Dubaj, to cały czas jeden wielki plac budowy. Oprócz tych budynków które już są, drugie tyle jest w trakcie budowy. Trudno uwierzyć, że jeszcze 30 lat temu w miejscu gdzie stoją te wieżowce była pustynia, a mijając te place budowy i jadąc dalej i dalej też jest pustynia i wielu ludzi mówi, że na tej pustyni już wkrótce też staną kolejne ogromne wieżowce…..
Dubaj to dziwny kraj. Jedyny w swoim rodzaju wśród siedmiu Emiratów tworzących Zjednoczone Emiraty Arabskie. Jeszcze osiemdziesiąt lat temu wzdłuż obecnego kanału Dubaj Creek stały małe chatki rybaków i poławiaczy pereł. Dzięki złożom ropy naftowej odkrytych w Dubaju w latach pięćdziesiątych, kraj ten bardzo szybko się wzbogacił. Przez ostatnie lata szejkowie umiejętnie potrafili pomnożyć to bogactwo i teraz widać je tam na każdym kroku. Ale to bogactwo ma też dziwny wpływ na obywateli Dubaju. Czy wiecie, że przez tydzień pobytu w tej metropolii udało mi się porozmawiać tylko z jednym obywatelem tego kraju? Poznałam i spotkałam tam masę ludzi, ale tylko jeden z nich okazał się być rdzennym Dubajczykiem. Ale ludzie żyjący w Dubaju i zasady na jakich ten kraj funkcjonuje to już zupełnie inna historia ……
cdn.
Zdjęcia w tym wpisie pochodzą a różnych stron znalezionych w Internecie, z materiałów reklamowych agencji turystycznych i kolorowych folderów. Taki Dubaj znają wszyscy.
w najbliższych dniach zamieszczę na FB album z moimi zdjęciami Dubaju. Dubaju, który widziałam na własne oczy. Takiego Dubaju, który zapamiętałam. Prawdziwego Dubaju.