Od wielu, wielu osób słyszałam w trakcie całego mojego leczenia, że po operacji jak już trochę dojdę do siebie, powinnam złożyć niezbędne papiery i ubiegać się o przyznanie mi orzeczenia o niepełnosprawności. Szczerze mówiąc trochę broniłam się przed tym, ale słysząc wiele razy że jednak powinnam, w końcu zaczęłam się poważnie nad tym zastanawiać. No bo przecież tak naprawdę to nie wiadomo co będzie dalej, a taki papier może kiedyś przyda mi się w przyszłości.
Pozbierałam całą historię mojego leczenia. Wyszło kilkadziesiąt stron, nie myślałam że będzie tego aż tyle. Złożyłam wszystkie papiery gdzieś tak w połowie maja i bardzo szybko, bo po jakiś dwóch tygodniach wezwano mnie na spotkanie z lekarzami. Wiele nasłuchałam się o takich komisjach, jak to lekarze orzecznicy sprawdzają czy faktycznie zasługuje się na takie orzeczenie czy nie.
No cóż w moim przypadku odbyło się to bardzo normalnie. Byłam wtedy pod koniec naświetlań, więc i tak wyglądałam fatalnie. Czarna spalona skóra i sino zielona twarz sprawiły że lekarze nawet nie specjalnie chcieli mnie jeszcze bardziej oglądać. Na szczęście nie mam za dużo swoich zdjęć z tamtego okresu, ale jak patrzę na kilka tych które mam, to do tej pory jestem zdziwiona, że można aż tak źle wyglądać po naświetlaniach. A może to już było moje ogólne zmęczenie po tych prawie dziewięciu miesiącach brania pasożyta za bary. Rozmawiało ze mną dwóch lekarzy, nie pamiętam już o jakich specjalizacjach, ale trwało to na prawdę dość długo. I nie były to tylko pytania o mój stan fizyczny ale i psychiczny. O tym jak przebiegało leczenie, jak teraz wygląda moje życie, jaki mam dalsze plany.
Dowiedziałam się wtedy, że kobieta po mastektomii radykalnej i usunięciu większości węzłów chłonnych, czyli taka jak ja, dostaje niemal z urzędu orzeczenie o niepełnosprawności w stopniu umiarkowanym. I faktycznie pod koniec czerwca dostałam wezwanie do odebrania takiego orzeczenia. Odebrałam, a po odebraniu zastanowiłam się przez chwilę co ja mogę z tym zrobić. No i wyszło mi na to że niewiele, a właściwie to nic. Jedyną rzeczą na której mi naprawdę zależało to była karta parkingowa, ale niestety już mi ona nie przysługuje. Od lipca tego roku zmieniły się przepisy i kartę parkingową dostają tylko osoby z upośledzonym narządem ruchu. A ja na szczęście mam „niepełnosprawną” tylko rękę. No cóż – do centrum i tak jeżdżę metrem, bo szybciej i mniej problematycznie.
Turnusy rehabilitacyjne? Może w jakiejś odległej przyszłości, na razie nie mam na to czasu, za dużo się dzieje, więc może kiedyś. Pomoc w codziennym funkcjonowaniu? Hmmmm, pominę milczeniem. Praca na stanowisku adekwatnym do niepełnosprawności? Też nie będę komentować. Więc??
W połowie wakacji wybrałam się znowu do szacownej instytucji orzekającej, w celu wyrobienia sobie legitymacji osoby niepełnosprawnej. I………. po niedługim czasie wyszłam z stamtąd w lekkim szoku. Numerek który odebrałam miał jakiś niebotyczny numer, a przede mną w kolejce czekało ponad 100 (STO!!!!!) osób. Starsi ludzie, o kulach, na wózkach, niepełnosprawni w najróżniejszym wieku, ludzie u których niepełnosprawność widać na pierwszy rzut oka. Dzieci na wózkach i ich umęczone życiem matki, ludzie niewidzący, niedosłyszący, ledwo chodzący…….. Popatrzyłam na nich wszystkich, i zapytałam siebie samą – CO JA TUTAJ ROBIĘ????
Wróciłam do metra i …… pojechałam do pracy. OK, jestem osobą niepełnosprawną, mam na to papier, ale ujęłabym to inaczej – jestem raczej nie w pełni sprawna. To znaczy mam trochę problemów w moją prawą ręką, bo nadal mi drętwieje w najmniej oczekiwanym momencie, nie mam czucia w palcach, często wszystko mi leci z rąk i jak za bardzo tę rękę eksploatuję to potem muszę parę minut poświęcić na jej rozluźnienie i ćwiczenia. Czasem czuję ból, często też kłucie w boku, ale daj Boże żeby wszyscy po takich przejściach jak ja czuli się tak samo.
Może kiedyś ten papier mi się do czegoś przyda. Nie wiem, zobaczymy, na razie nie będę się wygłupiać z tą niepełnosprawnością. Niech korzystają z niej te osoby, które naprawdę tego potrzebują. Ja na szczęście na razie nie muszę. Czasem tylko jak gdzieś jest za długa kolejka do toalety to wchodzę do tej dla niepełnosprawnych. Przecież w końcu mam to orzeczenie….
Z takim „papierem” przysługuje Ci zasiłek pielęgnacyjny w wysokości około 150 zł miesięcznie, niezależnie od Twoich dochodów. Zapytaj w urzędzie miasta o szczegóły.
Bzdura. Trzeba mieć dawną I grupę, dziś całkowitą niepełnosprawność, by dostać ów zasiłek.
Bzdury to ty piszesz Tatino.Zasilek sie nalezy 153 zl.
Pod warunkiem, że orzeczenie ZUS-u brzmi „Całkowicie niezdolna do samodzielnego życia”.
nie nalezz się nic. Zasiłek dostają osoby ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Wiem, też to przerabiałam. Pogody ducha i wytrwałości życzę !
Kto dostanie zasiłek? Każda osoba, która ukończyła 75 lat, a także niepełnosprawne dziecko (do 16. roku życia) oraz niepełnosprawna osoba powyżej 16 roku życia, jeśli ma orzeczenie:
– o znacznym stopniu niepełnosprawności lub
– o umiarkowanym stopniu niepełnosprawności, a niepełnosprawność powstała przed ukończeniem 21 roku życia. Tak, że raczej autorce bloga zasiłek nie przysługuje.
Zupełnie nie o zasiłek mi chodzi, na razie dzięki Bogu mam z czego żyć, bardziej chodzi mi o ZAUWAŻENIE PROBLEMU – dlatego ten tekst – pozdrawiam 🙂
Pani Agnieszko, przepraszam za tą biurokrację, ale właśnie tym wpisem chciałam zamknąć dyskusję „zasiłku”. Prawda, że nie o niego tu chodzi tylko o całościowy, złożony problem kobiet w takiej sytuacji jak Pani. Życzę wytrwałości, optymizmu. Wierzę, ze wszystko będzie dobrze. Mam trzy koleżanki po mastektomii jednej piersi. Od ich operacji minęło kilkanaście, a w przypadku jednej nawet kilkadziesiąt lat. Uważam je, a one na pewno same siebie też za pełnosprawne i za w pełni sprawne kobiet. Myślę, że z większego dystansu czasowego Pani też tak powie o sobie. Ściskam Panią serdecznie i powodzenia :-).
Temat trudny, choróbsko wredne ale co tam, ważne jest to Twoje podejście . Gratuluję!
Bardzo dziękuję, pozdrawiam 🙂
Jestem honorowym dawcą krwi ze złotą już odznaką.Chciałem pójść na wizytę do okulisty bo ostatnio coś mi często łzawią oczy.W moim dużym mieście jest to niemożliwe,choć jestem ubezpieczony,bo limity się skończyły i mogą zapisać na czas od lutego do maja roku 2015 ,zależy w jakiej przychodni.
Jeśli zaś chcę szybciej to owszem,w tej samej przychodni za 80 zł,i już za kilka dni.
Tylko ja ,jak oddaję co 8 tygodni to nie żądam pieniędzy,więc dlaczego ode mnie się żąda,kiedy płacę składki na ubezpieczenie
A od nowego roku trzeba bedzie miec skierowanie do okulisty.
Jestem
honorowym dawcą krwi ze złotą już odznaką.Chciałem pójść na wizytę do
okulisty bo ostatnio coś mi często łzawią oczy.W moim dużym mieście jest
to niemożliwe,choć jestem ubezpieczony,bo limity się skończyły i mogą
zapisać na czas od lutego do maja roku 2015 ,zależy w jakiej przychodni.
Jeśli zaś chcę szybciej to owszem,w tej samej przychodni za 80 zł,i już
za kilka dni.
Tylko ja ,jak oddaję co 8 tygodni to nie żądam pieniędzy,więc dlaczego
ode mnie się żąda,kiedy płacę składki na ubezpieczenie
Z tym orzeczeniem masz 7 godzinny dzień pracy i dodatkowy urlop 10 dni. Więc nie takie nic jak to przeliczyć.
Niestety to błędna informacja, takie przywileje przysługują tylko osobom ze znacznym stopniem niepełnosprawności. Jak też i darmowe przejazdy komunikacją miejską w Warszawie.
A szczerze, wolałabym nie mieć „przywilejów” osoby niepełnosprawnej…
I też pierwsza sugestia, że mam wystąpić o orzeczenie o niepełnosprawności mnie oburzyła…
Z czasem jednak zaczęłam tę niepełną sprawność zauważać… I też mam obsesję obrzęku limfatycznego, zwłaszcza w sytuacji podróże/walizki etc….
Z tym papierkiem korzystasz obligatoryjnie z 7 godzinnego dnia pracy i dodatkowych 10 dni urlopu.
A u mnie na wsi jest rodzina, w której prawie wszyscy mają te orzeczenia i korzystają z przywilejow pomimo, że są zdrowi. Tak jakos pooszukiwali troche czy w lape dali i maja. I im nie wstyd.
Powinno być im wstyd, ale ja się zapytam przewrotnie: że też nie wstyd tym co wypisują takie fikcyjne przywileje i że takie mamy dupne prawno w kraju, że wypisujący nie ponoszą za takie wypisywanie żadnych konsekwencji.
Ja posiadam tylko w portfelu coś jak kartę bankomatową z moim nr pacjenta, i nr telefonu na biurko oddziału onkologicznego, na wypadek gdybym miała kłopoty i udzielający pomocy lekarz, sanitariusz, urzędnik czy ktokolwiek inny miałby problem ze mną to dzwoni i dostaje pełne wsparcie medyczne.
Lekarza na każdej wizycie muszę powstrzymywać od wystawiania zwolnienia, bo ono zbędne. Wolniej ale daję radę. Więc jestem uświadamiana, że gdybym z czymkolwiek miała problem, to mam przy telefonie do przychodni mówić, że jestem pacjentką onkologiczną. To najcenniejszy dla mnie przywilej, bo nie czekam kilku dni na wizytę. Proste zasady, respektowane bez zastanawiania się czy oszukuję, bo oszukiwanie na wyspie to takie konsekwencje, jak brak wiarygodności przy wszystkich tematach, włącznie z pracą i wiarygodnością wszelkich słów… Nie warto.
Jesteś tylko nie w pełni sprawna, niepełnosprawni są Ci co te przepisy stworzyli oderwane od rzeczywistości w kraju i bez nadzorowania ich realizacji.. Szkoda, ale my i tak dajemy radę czego wszystkim z rakiem i bez niego życzę 🙂
Witam
Ja dowiedziałam się o tym, że warto złożyć wniosek o orzeczenie stopnia niepełnosprawności od przesympatycznej kobiety-pacjentki, na onkologii w Gliwicach. Złożyłam w drugim miesiącu chemioterapii i jestem nim zachwycona. Orzeczono, że mam znaczny stopień niepełnosprawności. Ponieważ ciągle pracuję (moje najdłuższe L4 to 5 dni, nie chcę siedzieć w domu, a chemię znoszę dobrze) od momentu przedstawienie orzeczenia pracodawcy mogę spać godzinę dłużej- bo pracuje się 7 godzin dziennie, wszystkie wyjścia do lekarza, na badania- mam płatne w godzinach pracy. To było dla mnie najważniejsze. Polecam kobietom pracującym. Bardzo ułatwi wam to życie. Pozdrawiam