Myśl, żeby zacząć pisać dojrzewała we mnie od kilku miesięcy, ale zawsze wydawało mi się że aby pisać trzeba mieć o czym. Zwłaszcza ostatnio. Wszyscy coś piszą; książki, blogi, artykuły. Piszą o wszystkim. O czym ja miałabym pisać? Wydaje mi się że kilka ostatnich lat a zwłaszcza ostatni rok i wszystkie moje ostatnie doświadczenia doprowadziły mnie do takiego momentu, że już mam o czym pisać. I mam nadzieję wytrwać w moim postanowieniu.
……. biegnę……..
Zaczęłam biegać w 2010 roku. Na początku to były 3 kilometry, a potem z każdym miesiącem wydłużałam ten dystans. Po pół roku pobiegłam w moim pierwszym biegu tzw. masowym na 10 kilometrów. Dałam radę. Potem były inne biegi, półmaraton i w 2012 roku Maraton Warszawski. I wiele innych biegów ważnych i tych mniej ważnych. Miało ich być więcej, ale życie potoczyło się inaczej……
……… z rakiem ……….
W sierpniu minie rok jak usłyszałam diagnozę, nie wyrok, ale właśnie diagnozę – przynajmniej ja to tak nazywam. No i bieganie musiałam zawiesić. Zawiesić a nie z niego zrezygnować. Nie będę opisywać chemioterapii, leczenia, pobytów w szpitalu, ilości leków które wzięłam i związanych z tym problemów, operacji, radioterapii i takich innych rzeczy związanych z rakiem. Inni opisali to wszystko ze szczegółami. Ja w każdym razie przez to przeszłam, a właściwie przechodzę……
…….. przez życie……….
Bo życie toczy się dalej. I dobrze że się toczy. Kilka dni temu usłyszałam od mojej p. doktor, że mam normalnie żyć. Więc próbuję nauczyć się normalnie żyć. I biegać. Tak biegać, bo wróciłam do biegania. Zaczęłam znowu od 3 kilometrów, ale tym razem jest mi łatwiej. Nabieram powoli sił i wracam do tego „normalnego życia”. Ręka na szczęście nie puchnie bo ćwiczę regularnie, włosy odrastają (już nawet byłam u fryzjera!!!). I nic to że jednej piersi nie ma. Nie ja pierwsza i nie ja ostatnia. Nawet nie mam z tym dużego problemu że jej nie ma. Bardziej obawiam się na ile będzie mi to komplikować życie.
Bo zrobię wszystko, żeby nie komplikowało mi biegania i nie powstrzymało od stawiania sobie kolejnych celów w życiu.
A więc zaczynam mój bieg przez życie – nowe życie z nowymi wyzwaniami – jeżeli ktoś będzie chciał to czytać, to obiecuję że wytrwam w pisaniu 🙂
Witaj Drogo Blogowiczko.
Jesteś bardzo dzielna. Swietnie sobie radzisz. Ja nie wyobrażam sobie co bym zrobiłam jakbym usłyszała taką diagnozę. Super, że piszesz. To ci pomoże w jakiś sposob. Podziwiam Cię za siłę i determinację. Będę się modlic za Ciebie. Mam nadzieje, że wygrasz z tą okrutną chorobą. Super że biegasz, to także dobry sposób na odreagowanie. Jeśli to cię cieszy i sprawia, że zapominasz o chorobie to znaczy, że pasja leczy. Ja jestem zdrowa a nie mam motywacji do biegania. Kiedys chyba z 6 razy, codziennie co wieczór biegałam ale przyszedł deszcz, Kasia dostała lenia i pobieganiu. Gratuluje zacięcia. Pisz i biegaj dalej. Trzymam kciuki i modlę się o twoje zdrowie. Pozdrowienia i uściski z Krakowa.
Dziękuję :). Pozdrawiam.
Muszę zostawić ślad że przeczytałam 🙂 Domyślam się jak to będzie ale nie do końca. A wiesz że napawasz optymizmem? 🙂
Cieszę się że wpływam optymistycznie na ludzi 🙂
Również zostawiam ślad po sobie 🙂 Ja też usłyszałam diagnozę. U mnie jednak problem pojawił się między czaszką a mózgiem. Już kawałek przeszłam, ale jeszcze bardzo wiele cierpliwości muszę znaleźć na to wszystko. Szczególnie na chemię, której się strasznie boję. Bloga na pewno poczytam w wolnym czasie! Pozdrawiam!