KIM JESTEM ?

Jestem taką zwykłą, normalną kobietą która przez wiele, wiele lat prowadziła takie zwykłe, normalne życie. Praca, dom, dwoje dzieci i zawsze permanentny brak czasu dla siebie. No bo przecież tyle jeszcze trzeba zrobić. Kilka lat temu w ramach zrobienia czegoś dla siebie zaczęłam biegać. Najpierw tak rekreacyjnie dla siebie, a po kilku miesiącach zaczęłam biegać coraz dłuższe dystanse. Po roku pobiegłam w pierwszym tak zwanym biegu masowym na 10 km. Później było tych biegów coraz więcej – były też półmaratony a w 2012 roku przebiegłam Maraton Warszawski. I biegałabym dalej gdyby w moim życiu nie pojawił się pasożyt.

Nigdy nie przypuszczałam że rak dopadnie mnie i sprawi, że moje życie tak bardzo się zmieni. Niestety, w mój poukładany świat zawitał pasożyt. To było w sierpniu 2013 roku. Natychmiast rozpoczęłam leczenie Miałam to szczęście że trafiłam na bardzo dobrych lekarzy w CO przy ul. Wawelskiej w Warszawie. Mój Najlepszy Pan Doktor Radosław Samsel – chirurg onkolog i Pani Doktor Agnieszka Kolasińska-Ćwikła, która przeprowadziła mnie przez całą chemię i radioterapię. Oboje zawsze mieli dla mnie czas, zawsze cierpliwie odpowiadali na moje może czasem dziwne i nie najmądrzejsze pytania. Zawsze skrupulatnie wyjaśniali na czym polegało leczenie, jak miała przebiegać operacja, czego mogłam się spodziewać i na co zwracać uwagę. Wszystkim życzę takich lekarzy i takiej opieki jaką miałam ja. I mam nadal, bo przecież nadal jestem ich pacjentką, a Wawelska to takie miejsce do którego będę wracać już do końca życia.

Kiedy zakończyłam pierwszy etap leczenia w wakacje 2014 roku, usłyszałam od moich lekarzy, że mam żyć „normalnie”. Wtedy właśnie uświadomiłam sobie jak wiele znaczeń ma to słowo i zaczęłam szukać mojej własnej definicji „normalności”.  Mam raka, ale to nie znaczy że nie mogę prowadzić życia, takiego jakie chcę, czyli życia z pasją i życia, w którym stawiam sobie wyzwania, na które przed chorobą zwyczajnie nie było czasu. Po leczeniu, okazało się że ten czas się znalazł i chcę go dobrze wykorzystać. Wróciłam do biegania, bo to była taka moja prawdziwa pasja zanim zachorowałam. Wróciłam też do chodzenia po górach, po wysokich górach. Cztery miesiące po operacji pojechałam w Tatry. Najpierw poszłam na Czerwone Wierchy, potem był Zawrat i Świnica. Trochę się bałam ze względu na moją niepełnosprawną rękę, ale dałam radę. Miesiąc później weszłam na Gerlach z ludźmi z Fundacji Pokonaj Raka, a później były Rysy i jeszcze kilka innych szczytów. W planach mam jeszcze sporo z nich i to nie tylko w Tatrach, ale i w wyższych górach nie tylko Europy. Zaczęłam też udzielać się w różnych fundacjach które pomagają osobom chorym na raka, bo jeszcze w trakcie leczenia obiecałam sobie, że jak uporam się choć częściowo ze swoim pasożytem, to muszę z niego wyciągnąć coś dobrego, nie tylko dla siebie ale też i dla innych.

Od jakiegoś czasu twierdzę, że jeżeli człowiek stanie krawędzi życia i uda mu się z tej krawędzi zejść po właściwej stronie, to życie będzie już zupełnie inne. Dokładnie tak było ze mną. Nie wiem ile tego życia jeszcze przede mną zostało, ale to co zostało chciałabym dobrze wykorzystać. I właśnie w ramach stawiania sobie nowych wyzwań w moim życiu pojawiło się żeglarstwo, żeglarstwo onkologiczne czyli ONKO-SAILING. To żeglowanie od bardzo dawna gdzieś chodziło mi po głowie, bo na świecie jest wiele miejsc do których chciałabym dopłynąć. Ale przede wszystkim, chciałabym połączyć żeglarstwo z propagowaniem idei, że ludzie chorzy onkologicznie to pełnowartościowi ludzie, którzy chcą żyć, realizować swoje marzenia i pokazywać innym że takie właśnie życie można prowadzić. Dlatego razem z Haną i Gosią powołałyśmy do życia Grupę Żeglarską ONKO-SAILING  – Żyj z Pasją. Pomoc zaoferowała nam Sekcja Żeglarstwa Morskiego Regionalnego Towarzystwa Wioślarskiego LOTTO-Bygdostia w Bydgoszczy. Ludzie zrzeszeni w tej sekcji postanowili nam pomóc. Dostałyśmy od nich możliwość współpracy i możliwość realizowania naszych żeglarskich pomysłów.

Jeżeli dzięki moim działaniom choć jedna chora osoba zrozumie że rak to nie wyrok, że można z nim żyć aktywnie i z pasją – to jest to coś, co chcę robić przez resztę mojego życia. Chcę biegać, chodzić po górach, chcę żeglować, bo pomimo braku jednej piersi i pomimo tej mojej niepełnosprawności nadal jestem normalną kobietą – i o tym piszę na swoim blogu.

18 myśli nt. „KIM JESTEM ?

  1. Jesteś Niezwykła !!! Silna i niezłomna więc pasożyt jest niczym wobec szczytów, które na Ciebie czekają!!! Zdobywaj, odkrywaj i wracaj zawsze do swojego miejsca na ziemi!

  2. Wreszcie wiem kogo czytam, że tak niegramatycznie napiszę :)) Też mam tego pasożyta i czeka mnie jeszcze biopsja płuc przed chemią i radioterapią. Już powoli oswajam się z tym co mnie czeka po nowym roku.
    Ty dasz radę, a ja pójdę po Twoich śladach wojennych chociaż rak inny ale rak to rak czyli pasożyt i tylko, a może aż tyle.
    Pozdrawiam i jestem pewna, że tak pisząca osoba da radę temu pasożytowi.

    • Ty też sobie na pewno z nim poradzisz, oswojenie go to ważne, ale jeszcze ważniejsze jest nastawienie psychiczne, że dasz sobie z nim radę. Trzymam kciuki, serdecznie pozdrawiam.

  3. Pomimo wszysto co jest i ma być żyjesz pełnią życia, masz więcej siły i energii w sobie niż nie jedna osoba. Wielu powinno brać z Ciebie przykład. Trzymaj tak dalej 🙂 umieszczam u siebie link do twojego bloga 🙂

  4. Dzisiaj dopiero tutaj trafiłam 🙂 Oczywiście po śladach tego paskudnego skorupiaka. Pierwszą (i oby ostatnią) odsłonę właśnie mam za sobą…diagnoza, chemia, operacja, kolejna chemia i radioterapia. I wszystkimi kończynami podpisuję się pod peanami na temat Wawelskiej 🙂 Miejsce ze wspaniałymi ludźmi, nie tylko lekarzami, i ze wspaniałą energią, jeśli chorować to tylko tam.
    Pozdrawiam Cię serdecznie i mocno trzymam kciuki 🙂

  5. A jak poradzić sobie z bólem żołądka? Tydzień temu miałam pierwsza chemię. Od tej pory bardzo boli mnie żoładek. Czy len byłby dobry? Czy mialaś tez takie problemy?

    • jeżeli chodzi o mnie to brałam po prostu przeciwbólowe w dużych ilościach – to znaczy w mniejszej dawce, ale częściej – na temat lnu nic nie wiem ……..

  6. Witam, właśnie byłam na konsultacji u p. Dr Kolasinskiej-Ćwikly. Brakuje mi.słów. nigdy nie spotkałam takiego lekarza. Przestmpatyczna, odpowiedziała na każde pytanie, nie sprawdzała zegarka 😉 oby więcej takich lekarzy było ☺

Skomentuj ~Przemek Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *