Szczerze mówiąc to nie myślałam, że zadzwoni ktoś do mnie z informacją że zostałam wybrana do tego projektu. Wysłałam swoje zdjęcia poglądowe do OKOCAFE pod koniec wakacji i ….. trochę o tym zapomniałam, więc jak we wrześniu zadzwonił telefon nie bardzo wiedziałam o co chodzi. Niestety wrześniowa sesja nie doszła do skutku, bo trudno było zgrać wszystkie terminy, ale wtedy dowiedziałam się że zdjęcia ze mną ma robić Jacek Poremba. Byłam w lekkim szoku, że tak dobry i znany fotograf będzie fotografował mnie – takiego zwykłego szaraczka. Myślę że wielu ludzi, nie tylko tych dobrze znających rynek fotograficzny zna to nazwisko, tym bardziej że Jacek robił zdjęcia baaardzo wielu znanym ludziom. Wysłałam wszystkie dane na swój temat, szczegóły dotyczące mojego pasożyta, mojego leczenia i odpowiedzi na kilka pytań odnośnie mojego udziału w projekcie. Czekałam coś koło dwóch miesięcy na telefon. Ale jak już zadzwonił to wszystko poszło piorunem.
Miałam mieć sesję biegającą, nawiązującą do bloga i do mojego trochę „sportowego” trybu życia. Potem dowiedziałam się że bieganie będzie w okolicach Stadionu Narodowego, a jeszcze następnego dnia że nie będzie to tylko bieganie. Nie wiem kto wymyślił szczegóły tej sesji, ale jak już dowiedziałam się jak ma ona wyglądać byłam lekko przerażona. Wszystko miało się zacząć na słowni, że to jestem taka fit po tym moim pasożycie, potem miała być jazda na łyżwach na Stadionie Narodowym, a na koniec bieganie w okolicach Stadionu.
Wszystko zabrzmiało jak dość duże wyzwanie, ale kto jak kto – ja miałbym nie dać rady??? W życiu. Wyciągnęłam łyżwy (nie jeździłam ponad dwa lata), wszystkie moje oddychające sportowe ciuchy, nowe buty do biegania i jaskrawą amarantową czapkę, żeby było mnie dobrze widać. Spakowałam wszystko w walizkę i ……pojechałam na tę sesję zdjęciową.
Wszystko zaczęło się na siłowni. Ale to nie była taka zwykła siłownia. To GYM BREAK czyli Centrum Treningu Funkcjonalnego – takie trochę inne, ale bardzo ciekawe miejsce do ćwiczeń. Kasia i Szymon to przesympatyczni ludzie którzy to Centrum założyli. Zdjęcia w Gym Break trwały prawie półtorej godziny. Było dużo śmiechu i dobrej zabawy ale też sporo ćwiczeń i wysiłku dla mnie, ale dałam radę. Stylistka Agnieszka Strawa ubrała mnie na kolorowo, a Kasia Sabura makijażystka zrobiła mi taki sportowy makijaż którego „prawie” nie było widać, czego efektem było to że co po niektórzy w ogóle mnie nie poznali.
Później pojechaliśmy na Stadion Narodowy na lodowisko. Założyłam łyżwy. I pojechałam. Nawet nie źle mi poszło, po pięciu minutach jeździłam już całkiem dobrze. To podobno jest jak z jazdą samochodem – tego się nie zapomina. I chyba faktycznie tak jest Aga ubrała mnie w długi sweter i wzorzystą kamizelkę, żeby było wesoło i kolorowo. I dokładnie tak to wyglądało. Zdjęcia wyszły bardzo wesołe ale taka też była ta sesja – taka sesja ze śmiechem. Podobnie było w trzecim ujęciu – czyli stricte w bieganiu. Biegałam po schodach na Stadionie, między krzesłami, potem znowu po schodach w górę i w dół, pomiędzy rzędami, a potem wokół stadionu, potem znowu po schodach, jeszcze raz w górę i jeszcze raz w dół. Najpierw w fioletowej bluzie, potem w różowej. Wyszłam na tym najlepiej ze wszystkich którzy tam ze mną byli, bo oni zmarzli a ja przez to moje ciągłe truchtanie – nie.
Zdjęcia z tej sesji są wesołe i szczęśliwe i takie właśnie miały być. Na początku bardzo przeżywałam to że fotografem był Jacek Poremba, jeden z najlepszych a jakim słyszałam. Bałam się tego jak ta nasza współpraca będzie wyglądać, ale okazało się że moje obawy były niepotrzebne. Podszedł do mnie zwykły, skromny człowiek, przedstawił się i …..zaczął robić zdjęcia. I cała moja nerwówka zniknęła. Bardzo ważnym momentem w tej sesji dla mnie osobiście była jej końcówka, kiedy Jacek zrobił mi swoje sławne zdjęcie na czarnym tle. Wzruszyłam się bardzo, bo takie zdjęcia mają wszystkie osoby które Jacek fotografował: aktorzy, muzycy, pisarze, politycy i dziennikarze… a teraz także i ja…..
Cała sesja była jedną wielką zabawą, ale zabawą służącą jakiemuś wyższemu celowi. PHOTOS FOR LIFE to zdjęcia zwykłe, proste, ale szczęśliwe, pokazujące nas w najróżniejszych sytuacjach, takich zwykłych, codziennych, w domu, w pracy, z rodziną, z przyjaciółmi. Pokazujących ludzi którzy realizują swoje marzenia, swoje pasje. Jeżdżą na rowerze, biegają, chodzą po górach, piją kawę w knajpce, bawią się z dziećmi, spacerują po parku. Wszyscy, którzy wzięli w nich udział to fantastyczni, zwykli ludzie, każdy tworzy swoją historię: Emilia – super zdjęcia na rowerze, Wiola – przy tablicy, Marzena – z deskorolką, Joasia – w ogrodzie, Asia – z dziećmi i bańkami mydlanymi, Alicja – z kwiatami, Szymon – traper biegający po górach i wielu innych ludzi. I właśnie taki ma być wizerunek kogoś kto na swojej drodze spotkał pasożyta. Bo tego pasożyta może spotkać każdy. Każdy człowiek, dokładnie taki jacy są bohaterowie Photos For Life. Tacy jak my. Jak ja. I jak Ty.